Trzymając kredki ruszyłam na wędrówkę z wiosenną temperaturą pod pachą, słońce podążało za mną - czyż nie wygląda to na obrazy letnie? Słońce czyni cuda. Nie było co poprawiać, domalowywać, podkreślać, upiększać - kredki wróciły na miejsce nienaruszone :)
Ruszyłam przed siebie i zobaczyłam...
drzwi, które zapraszały do środka.
Chwyciłam za klamkę.
Po drugiej stronie pojawiła się
chatka - Puchatka.
Nawet dmuchawce zerwałam po drodze...
I rozdmuchałam je z wysokości ostatniego piętra betonowych loży.
Wyszłam bramą zabierając ze sobą spotkane obrazy, które włożyłam w ramy duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz