Lampeduzianka na Roczku u kuzyna w Świętojańską Noc, na którym jedzenie usłane kwiatami.
A one smakowały rzeżuchą i miały kolor lata - nasturcje - pełne soli mineralnych, błonnika,olejków eterycznych.
Był tez ogórecznik - malutkie niebieskie gwiazdeczki i bratek polny z mikroelementami i witaminą C.
Wspaniałe jadalne wianki zdobiące potrawy. Prawdziwe święto.
Kuzyn wybierał pomiędzy różańcem, banknotem, a książką - przyszły intelektualista jak widać:)
Malutka dzielnie współgrała w piaskownicy.
poniedziałek, 25 czerwca 2012
środa, 20 czerwca 2012
Poświatowska po macierzyńsku
Lampeduzianka:
Trzysylabowa już : zaczęło się od słowa: korale kolale, potem była koparka kopalala, a i parasol palala - wiem, brzmią podobnie, ale jednak... . Wymienia bez zająknięcia imiona cioć : Aga, Monia, Iza, a gdy przychodzi czas na imię Mariusz (wujek) to pojawia się paciu paciu i to jest zastanawiające.
Tańcząca po szamańsku, śpiewająca krasnalowo, uważna jak ważka na trzcinie, a zarazem rozbiegana jak wiatr, z poczuciem humoru i marszczeniem noska dla śmiechu - jakby chciała z niego strząsnąć motyla, niekiedy z zastanawiającym przechylaniem główki, by widzieć pod innym kątem, wierząc, że zobaczy więcej?
A przed snem oplata mnie swoimi malutkimi ramionami i zamyka w uścisku, w którym znikam - nie tylko ja jej, ale co ciekawe i ona mi daje najwspanialsze poczucie bezpieczeństwa.
I Halinę Poświatowską ukochaną odczytuję na nowo - po macierzyńsku:)
Kiedy pisałam pracę magisterską o jej języku emocji i zatapiałam się w listy i wiersze, nie patrzyłam jeszcze oczami matki, teraz widzę więcej:)
Bądź przy mnie blisko
Trzysylabowa już : zaczęło się od słowa: korale kolale, potem była koparka kopalala, a i parasol palala - wiem, brzmią podobnie, ale jednak... . Wymienia bez zająknięcia imiona cioć : Aga, Monia, Iza, a gdy przychodzi czas na imię Mariusz (wujek) to pojawia się paciu paciu i to jest zastanawiające.
Tańcząca po szamańsku, śpiewająca krasnalowo, uważna jak ważka na trzcinie, a zarazem rozbiegana jak wiatr, z poczuciem humoru i marszczeniem noska dla śmiechu - jakby chciała z niego strząsnąć motyla, niekiedy z zastanawiającym przechylaniem główki, by widzieć pod innym kątem, wierząc, że zobaczy więcej?
A przed snem oplata mnie swoimi malutkimi ramionami i zamyka w uścisku, w którym znikam - nie tylko ja jej, ale co ciekawe i ona mi daje najwspanialsze poczucie bezpieczeństwa.
I Halinę Poświatowską ukochaną odczytuję na nowo - po macierzyńsku:)
Kiedy pisałam pracę magisterską o jej języku emocji i zatapiałam się w listy i wiersze, nie patrzyłam jeszcze oczami matki, teraz widzę więcej:)
Bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata
Kołysanka, którą słyszy z moich ust przed snem Fields of Gold - wersja Evy Cassidy - Lampeduzianka jest cudownie wyrozumiała... .
niedziela, 17 czerwca 2012
Śnijmy
Jak to jest być w czyimś śnie?
Właściwie to bywamy w snach innych osób niezależnie od nas - trudno to sobie wyobrazić.
Nie zawsze jesteśmy tam proszeni, mile widziani, choć czasem wręcz odwrotnie, ktoś marzy, byśmy odwiedzili go we śnie... . Refleksje nasuwające się po tym magicznym utworze słuchanym na dobry sen.
Stanisław Lem podpowiada, że Nie ma snów śnionych wspólnie - czy można się z nim zgodzić - nie jestem pewna, a William Shakespeare wykrzykuje Jakże dużo śnimy o tych, przez których nie możemy zasnąć! - pod tym się podpisuję.
Mam jeszcze ukochanego Bolesława Leśmiana i jego świat z słów jak z najpiękniejszego snu - choć poniżej to raczej mistrzowski opis koszmaru:
We śnie
Śnisz mi się obco. Dal bez tła,Wieczność się w chmurach błyska.
Lecimy razem. Mgła i mgła!
Bóg, ciemność i urwiska.
Do mgły i mroku naglisz mnie
I szepcesz,zgrzana lotem:
"Toć ja się tobie tylko śnię!
Nie zapomnij o tem..."
Nie zapominam. Mkniemy wzwyż
Do niewiadomej mety,
O, jak ty trudno mi się śnisz!
O jawo moja, gdzie ty?
piątek, 15 czerwca 2012
"Dłoń" pełna okruszków z chwil dla siebie
Usiadłam.
Dziś wieczorem nie sprawdzam prac klasowych, kartkówek,
zadań domowych, zeszytów.
Dziś jestem dla siebie – trochę tu, zaglądnę gdzieś tam,
poczytam w wannie, może i gitara na moment znajdzie się w moich ramionach, a gdy już struny porzucę, to pomaluję paznokcie.
Zapewne zaraz stanę się zmęczona, senna i z owej chwili dla
siebie zostanie tylko okruszek.
Ale cieszę się nim równie mocno jak ogromnym kęsem.
Zamiast kwiatów Para Młoda prosiła o książki.Podoba mi się ta idea.
Od nas przewrotnie Wystarczy
na początek ich wspólnej drogi.
Zatrzymała mnie na dłużej Dłoń, która nie domaga się komentarza.
Lampeduzianka zapatrzona w starszego kuzyna i jego dłoń,
która opowiada dla niej historię.
W mojej dziś między innymi i kreda i łopatka i piwonia… włosy Malutkiej i
jej ciepły polik
całowany przed wyjściem do pracy.
niedziela, 10 czerwca 2012
Ran when I shoulda walked ...
Walked when I shoulda run
Ran when I shoulda walked ...
Mam wrażenie, że jestem ciągle w biegu.
Praca, spotkania, rozmowy - te na które czekam, też takie biegnące, jakby na przyspieszeniu, bo z zegarkiem w ręku, by zdążyć wypowiedzieć, wysłuchać... .
Powyższy utwór inspiracją do tego, by przejść z biegu w spacer - uspokoić serce, myśli.
Może nie warto czasami tak bardzo, tak na sto procent, może jeszcze nie pora na bieg duszy, myślę, że przyjdzie jeszcze czas, gdy pobiegnę z całych sił... .
Jeszcze trzy tygodnie do wakacji, które mam, które już wołam, na których może zwolnię, może zatrzymam się na trochę.
sobota, 9 czerwca 2012
Biały kosz wypełniony ryżem na szczęście
Powoli wracam z zagubienia pośród obowiązków w pracy, z zatrzymań w Toruniu, Malborku i Gnieźnie, z zabawy z czwartkowego wesela w rodzinie.
Wycieczka z dziećmi pachnąca piernikami, które same wypiekały w Muzeum Żywego Piernika w Toruniu,
z Mleczną Drogą i postojem na Marsie za sprawą Planetarium,
z szeroko otwartymi Drzwiami Gnieźnieńskimi, przez które przeszły zbierając po drodze wspomnienia.
Udało mi się uchwycić nieco, ale o tym będzie coś osobnego.
Sama zadziwiłam siebie, bo dzielnie zniosłam dwie noce bez Lampeduzianki, za to po powrocie o północy wtuliłyśmy się w siebie mocą całą (akurat się przebudziła).
A i zmiany są ... na głowie - skróciłam dzielnie z ramion do podbródka i z grzywką - która miała być prosta, a jest na bok. I jakoś tak pewności siebie nabrałam i do lustra się uśmiecham - czy nowa fryzura poprawia nastrój? Sprawdza się to u Was? Wiem, że proponuje się takie zmiany na smutki. U mnie pomogła na przemęczenie.
Na świeżo kilka ujęć z wesela: miejsce - Pałac Białokosz - zachwycił przede wszystkim okolicą.
Samo wesele odbyło się w połączonym z pałacem namiocie.
Zabawa do wschodu słońca, tańce po zadyszkę, śmiechu pełne usta.
Wycieczka z dziećmi pachnąca piernikami, które same wypiekały w Muzeum Żywego Piernika w Toruniu,
z Mleczną Drogą i postojem na Marsie za sprawą Planetarium,
z szeroko otwartymi Drzwiami Gnieźnieńskimi, przez które przeszły zbierając po drodze wspomnienia.
Udało mi się uchwycić nieco, ale o tym będzie coś osobnego.
Sama zadziwiłam siebie, bo dzielnie zniosłam dwie noce bez Lampeduzianki, za to po powrocie o północy wtuliłyśmy się w siebie mocą całą (akurat się przebudziła).
A i zmiany są ... na głowie - skróciłam dzielnie z ramion do podbródka i z grzywką - która miała być prosta, a jest na bok. I jakoś tak pewności siebie nabrałam i do lustra się uśmiecham - czy nowa fryzura poprawia nastrój? Sprawdza się to u Was? Wiem, że proponuje się takie zmiany na smutki. U mnie pomogła na przemęczenie.
Na świeżo kilka ujęć z wesela: miejsce - Pałac Białokosz - zachwycił przede wszystkim okolicą.
Samo wesele odbyło się w połączonym z pałacem namiocie.
Zabawa do wschodu słońca, tańce po zadyszkę, śmiechu pełne usta.
Subskrybuj:
Posty (Atom)