środa, 16 lipca 2014

"Śpiewaj ogrody" Pawła Huelle - czyli kim jesteśmy bez pamięci?

-Tylko zapamiętaj, co ci się przyśni pierwszy raz na nowym miejscu, to ważne. 
              Wtedy chyba zapamiętałem. dzisiaj, gdy próbuję opowiedzieć tę historię, nadać jej jakąś linię, rozpisać na kilka głosów, choć przecież nie na pięciolinii, takich szczegółów nie potrafię już odtworzyć*
                                                                                                                



Jednak opowiedział i to najpiękniej jak tylko on  - Paweł Huelle opowiadać potrafi, przede wszystkim o najbliższych, o sobie.  W wywiadzie dla Zwierciadła, który przygotowała Beata Pawłowicz, mówił o tym, że właśnie historiami, które od najmłodszych lat wychodziły z jego ust zjednywał sobie przyjaciół, zdobywał miłości, bo był słabeuszem.

Pani Greta przerwała swoją opowieść, by jeszcze raz dolać do filiżanek herbaty nieco już chłodnej,i przez moment, jak gdyby zapadając się we własną pamięć coraz głębiej i głębiej, milczała. Kiedy zapisuję po tak wielu latach tamto milczenie, tamto nasze pierwsze spotkanie, tamtą czerwcową rozmowę, nasze pierwsze z sobą tak długie bycie razem, nie mogę wyjść z podziwu dla jej daru opowieści: żadnych przecież nie mam notatek ani zapisków[...] wielu rzeczy nie rozumialem i nie śmiałem przerywać, pytając na przykład, co to takiego ten vorspiel albo noc świętej Walpurgii, obłapka pod drzewem czy literat niezbyt pierwszej rangi, a jednak mimo to, gdy teraz przypomnę sobie tę długą przerwę jej milczenia, wszystkie tamte detale ożywają raz jeszcze tak dokładnie jak przedmioty wydobyte niespodziewanie z mroku łagodnym światłem., a to było światło jej słów[...].*



Huelle jakby o sobie pisał, to on potrafi łagodnym światłem swoich słów wydobywać przedmioty i detale, które tworzą nastrój, przenoszą tak sugestywnie i zmysłowo w świat, którego już nie ma. Grzebieniem pamięci przeczesując wspomnienia, wygładza, upiększa, nie bojąc się trudnych i mocnych historii.
Wielowątkowość, wielobohaterowość, wieloczasowość, wieloprzedmiotowość - mnie ta wielość ujęła, pociągnęła za sobą. Powieść jak ogród Grety -wonna, zachwycająca - zrywałam wątki jak kwiaty, wiązałam w bukiety - przecudne opisy, bohaterowie, których tuliłam do serca.



[...] o tym jest ta opowieść; mimo tragedii strat pamięć i sztuka to nasz azyl - podkreśla autor w Zwierciadle, a w wywiadzie dla Marianny Janickiej zamieszczonym na Onecie dodaje: 
[...] życie bez pamięci jest życiem idioty. Użyłbym określenia Milana Kundery, że mamy wtedy do czynienia z "nieznośną lekkością bytu". Pamięć jest zatem mechanizmem, który daje napęd twórczości i leży u podstaw każdej dobrej literatury, wystarczy sięgnąć po Prousta albo Prusa. Bez pamięci jesteśmy dziećmi kwiatami, bez ukorzenienia, co daje oczywiście cudowne chwile, ale nie da się żyć w takiej całkowitej niepowadze.




Wnuczka autora jak CasaBlanka ma trzy lata. Jeszcze nie wie, że taki dziadek to skarb największy i że oprócz pamięci stanie się być może inspiracją. Zaczarowana przez niego z pewnością dopisze kolejne strony historii rozpoczętych na spacerach w Oliwie.

Stoję czasem na brzegu morza - mówi Paweł Huelle - z książką i japońskimi znakami w jednej ręce, kijem w drugiej i przerysowuję na piasek na przykład "kanji", japoński znak oznaczający "drzewo". Za chwilę przychodzi fala i go zmywa. To niesamowite jak nasze życie. Piszemy, żyjemy, a potem... przychodzi fala.**

Teraz jestem w Wilnie w 1939 roku, nową opowieść mam już ułożoną w głowie - mówi Huelle. - Jeśli mnie nie spotka wylew albo zawał, to ją napiszę... i jeszcze trzy inne, i może jakąś sztukę? A potem może przyjść fala.**

My wakacyjnie, leniwie trwamy wśród jezior i zbóż, pod niebem chmurami zasnutym
Śpiewaj ogrody czytane jeszcze zimą, we mnie międzyczasie już inne opowieści - napiszę o nich wkrótce.



* Śpiewaj ogrody Paweł Huelle
** Kiedy przyjdą barbarzyńcy Beata Pawłowicz Zwierciadło (kwiecień 2014)

sobota, 5 lipca 2014

Przez "Most" Leopolda Staffa pod mogiłę Kazimierza Przerwy - Tetmajera


Że mija? I cóż, że przemija?
Od tego chwila, by minęła,
Zaledwo moja, już niczyja,
Jak chmur znikome arcydzieła.

Chociaż się wszystko wiecznie zmienia
I chwila chwili nie pamięta,
Zawsze w jeziorach na przemiany
Kąpią się gwiazdy i dziewczęta.

                                         Leopold Staff --- „Chwila”



Próbuję przywrócić się pisaniu. Regularności, dniom, miesiącom.
Ominęłam maj cały wonny, zapraszający do zachwytu, odsyłający do kwiatów i jasnych poranków. Rozstawiona między górami a morzem wtórowałam światu.
Piasek myśli z plaży w Kołobrzegu kilka dni później usypywałam w widziany z oddali i królujący nad Zakopanem Giewont.
Nad morzem szumiące dłonie fal ugładziły wszystkie zaniepokojenia. A zmęczenie wyzwaniami ostatniego czasu wywiał wiatr.
Z uczniami wędrowałam drewnianym szlakiem Zakopanego, a z Gubałówki panorama zaparła dech.
Wycieczka Kraków- Zakopane z uczniami ( ostatnia nasza wspólna). Nauczycielska to Kołobrzeg. 

Wieliczka jak ze snu

Cmentarz na Pęksowym Brzyzku jeden z najpiękniejszych




Już nie wiem, co poza mną było -

czy żyłem kiedy?... czy kochałem?.,.

Zda mi się, stoję za mogiłą -

cóż w tej mogile pochowałem?



Czy pochowałem jakie kwiaty?

Czy pochowałem złote rzeczy?

Nie wiem - to jakieś dawne światy,

stracone z mego serca pieczy [...]
                                                                                            

                                                                                       Kazimierz Przerwa - Tetmajer  JUŻ NIE WIEM, CO POZA MNĄ BYŁO... 

Widok z Gubałówki











Oscypki najprawdziwsze tylko z Bacówki


A czerwiec?
Prawie wszystko już powiedziane, policzone.
Pożegnanie wśród kwiatów z klasą szóstą ( moją ) i trzema pozostałymi, które uczyłam -  utuleniem, słowem ważnym, otarciem nieśmiałej łzy zwieńczone. Sprawdzian szóstoklasisty napisany nad wyraz dobrze ukoronował rok ciężkiej pracy dla mnie jak i dla nich. Już nie maluchy wystraszone, niepewne, ale młodzi ludzie niekiedy wyżsi ode mnie, dojrzalsi nieco, spotykani codziennie, o których mogłabym snuć najróżniejsze historie i najdłuższe - tak poznani.A te trzy lata to były nasze wspólne mosty.

Nie wierzyłem
Stojąc nad brzegiem rzeki,
Która była szeroka i rwista,
Że przejdę ten most,
Spleciony z cienkiej, kruchej trzciny
Powiązanej łykiem.
Szedłem lekko jak motyl
I ciężko jak słoń,
Szedłem pewnie jak tancerz
I chwiejnie jak ślepiec.
Nie wierzyłem, że przejdę ten most,
I gdy stoję już na drugim brzegu,
Nie wierzę, że go przeszedłem.

                                                        Most Leopold Staff



Dzikie róże z naszego ogródka miały woń perfum mojej ukochanej Babci Apolonii - wspomnienia dzieciństwa w różowych delikatnych płatkach zamknięte.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...