Pierwsza prawdziwa impreza Lampeduzianki zaliczona. Tymiankowe święto z okazji trzech lat, na które roczna Lampeduza została oficjalnie zaproszona i jakże niebanalne dla niej miejsce - sala zabaw, w której to po raz pierwszy poznawała reguły wspólnego trwania z dziećmi - kto szybszy, kto głośniejszy, kto pierwszy ten lepszy. No może nie wspólnej, bo chadzała własnymi ścieżkami (prowadząc nimi na zmianę mnie i Pana Tau), ale w zachwycie i uniesieniu.
Ja natomiast przyglądałam się nieco starszym dzieciom - tak bardzo samodzielnym, oderwanym od rodziców, których w danym momencie mogłoby nie być, zajętych wspólną zabawą, aż do utraty tchu i aż do mokrych włosów, które to mamy suszyły przed wyjściem obecną tam suszarką, a była nieodzownym elementem wyposażenia jak zjeżdżalnie, czy piłeczki - ależ się tym zadziwiłam - zupełnie jak na basenie :)
I przez moment zapragnęłam, by Lampeduzianka ich wiek przywdziała, jednak już po chwili pomyślałam sobie, że teraz jeszcze jest tak bardzo nasza, że my caluśkim światem dla niej, a na samodzielność, własne zdanie przyjdzie jeszcze czas - cieszyć się tym, co teraz, a nie sięgać w przyszłość, bo przecież ona i tak tuż za rogiem.
moje dzieci uwielbiaja takie miejsca:)
OdpowiedzUsuń