niedziela, 26 stycznia 2014

Mąką rozsypuję biały pył szczęścia i wspólnych chwil ...


Taki czas kiedy intensywniej przeglądam książki kucharskie.
Zapraszam do stołu, gdzie pachną potrawy mniej codzienne, bardziej kolorowe i zadziwiające.
Ucztujmy zatem. 
Gwyneth -mam dla niej uśmiech zarówno, gdy oglądam ją na ekranie, jak i w tej barwnej i smacznej książce.
Poczytam, popatrzę, ugotuję, poucztuję - a wszystko w zachwycie.

Jak pisze o niej we wstępie Mario Batali : "posiłek z Gwyneth to rzecz zupełnie wyjątkowa. Nie chodzi o to, że Gwyneth Paltrow może bez wysiłku pochłonąć w Walencji całą patelnię paelli, a w Barcelonie z równą swobodą  spałaszować pełen talerz marynowanych anchois.  Wyjątkowość polega na tym, że ona kocha nie tylko smakowitość każdego kęsa, ale też cały rytuał wspólnego posiłku, który sam w sobie uważa za święto.
Gwyneth często wspomina ojca, który : przygotowywał jedzenie z nieprawdopodobną dbałością i precyzją, jakby przez smakowitość potraw chciał w odpowiednich proporcjach przekazać swoją miłość. pomógł mi zrozumieć istotę tego co tu i teraz, że szczęście może nas spotkać i w mroźny zimowy wieczór, jaki i w letni dzień w ogrodzie, czasem przy butelce dobrego wina, zawsze w otoczeniu ludzi, których kochamy. Trzeba kilku dobrej jakości składników, paru prostych przepisów, być może dobrego żartu [...]

A i dzieci nie stronią, a wręcz gonią do kuchni, uważając to za jedną z lepszych zabaw.
Wiem coś o tym, bo gdy widzę przejęcie, zainteresowanie i energię Lampeduzianki sypiącej mąkę, którą  rozsiewa tyle szczęścia w kuchni, że i ja jestem najszczęśliwsza. A ciasto, w jej maleńkich dłoniach mięknie jak serce.

Sztuka polega na tym, by pozwalać dzieciom na tę zabawę, dopóki jeszcze tego chcą; prędzej czy później i tak stracą zainteresowanie, pójdą się bawić czymś innym.
Apple i Moses ostatnio wolą jednak kuchnię. [...] wciąż podtrzymuję ich zainteresowanie pracami kuchennymi, przydzielając stopniowo zadania pozornie bardziej wymagające niż umiejętności dzieci na ich poziomie rozwoju. 


Jest także prosto, a to pachnie smakiem.
Zdrowo - i również aromatycznie.











Zdjęcia, które zatrzymują mnie na dłużej



Sałatka z marynowanej  fasoli z grillowanymi krewetkami -zaskakująco...

Pieczone warzywa w sosie musztardowo- klonowym -sama słodycz...

Penne puttanesca - makaron ladacznicy z anchois, kaparami, sosem pomidorowym i pietruszką - wyraziście!

Spaghetti z sosem parmezanowo-cytrynowym -tylko tyle,a jakie bogactwo smaku...

Salsa verde  - a tam między innymi :anchois, pietruszka, bazylia, kolendra, szczypiorek

A moje danie z kalafiorem pieczonym w piekarniku - chrupkość!


niedziela, 12 stycznia 2014

"wtedy, kiedy świat kończył się na domu, ogrodzie i sąsiedniej ulicy..." co poczytujemy... .

 Moje noworoczne postanowienie - podkreślam w wierszu Miłosza.

Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu

Na ziemi, ukrywam przed ludźmi przekonanie,

że nie jestem stąd.

Jakbym był posłany, żeby wchłonąć jak najwięcej

Barw, smaków, dźwięków, zapachów, doświadczeń

Wszystkiego, co jest

Udziałem człowieka,

Przemienić co doznane

W czarodziejski rejestr

i zanieść tam,
skąd przyszedłem.
                                                         
                                                       Gdziekolwiek  - Czesław Miłosz

A doznaję z mocą całą córeczki Lampeduzianki i rejestruję w pamiętniko - kalendarzu wszystkie moje zachwyty jej drobną osóbką, wszystkie jej olśnienia światem całym. Jest czarodziejsko:

Ja - Wiesz, ja też kiedyś byłam taką malutką dziewczynką jak ty...
Ona - Jak?  I co się stało? Kto Cię przemienił?

Cóż mogłabym odpowiedzieć - Życie?!

Są też wszystkie na nowo odkrywane tajemnice literatury dziecięcej. Przed snem poczytuję nieco poważniejsze historie niż za dnia, gdy obok siedzi pochłonięta ilustracją tak bardzo zjednoczoną ze słowem. Ona woli, gdy tekst nie leje się strumieniami, nie przypomina oceanu, a raczej niewielki staw na stronie otoczony sitowiem ilustracji.











Biblioteczne zdobycze

Wieczór jest zawsze magiczny, słaniają się powieki, zasłuchanie jakby inne, owiane mgiełką ziewnięć, a ja w rozkoszy każdego wyczytywanego słowa, z drżeniem, gdzie niekiedy głos się łamie i powstrzymuję się od zalania strony łzami... .   


Przeżywamy teraz zachwyt Albertem Albertsonem Gunilli Bergstrom. Genialne ilustracje, prosty, ale trafiający do mojej dziewczynki tekst, np o przyjaźni, w której nie zawsze jest lekko, o potłuczonym kolanie - krwawiącym!, które wzbudza wiele emocji, o wymyślonym przyjacielu, który nie pojawia się, gdy starsze chłopaki atakują Alberta i nie broni.
Baśnie dla Antosia przeglądałam w księgarni, kiedy nie wiedziałam jeszcze jaka to maleńka istotka zamieszka w moim świecie.
Chłopiec miał być Antonii... . Jest dziewczynka - Blanka - Lampeduzianka.
Książki nie zabrałam wtedy ze sobą  do domu.
Znalazłam ją po trzech latach w bibliotece  i już nie wypusciłam z rąk.
Monika Rakusa (psycholog społeczny, dziennikarka) stworzyła opowieści dla swojego synka Antosia.
Później pojawiła się jeszcze córeczka Klara i tak napisała we wstępie, kierując słowa do niej, jak i do czytelnika:
Antoś potrzebuje baśni tak samo jak ty, Klarusiu i ja i my wszyscy.  Potrzebuje ich po to, żeby zrozumieć własną  niepowtarzalność i własną rację. A tym samym docenić racje innych ludzi. Kiedy to zrozumie, będzie już wiedział, którym z okrętów i dokąd chciałby popłynąć.



Jest tam opowieść o Królewnie w Okularach - jedynej takiej -wyjątkowej, jaką narysował dla bohaterki -autorki ( kiedy była małą dziewczynką) dziadek wśród ogromu innych -dostkonałych, bo w wielkich drucianych okularach. Ogromna była rozpacz dziewczynki, która odtrąciła nietypową królewnę. Ale ona wróciła po latach, by opowiedzieć swoją historię przy mocnej herbacie z mlekiem oraz krówkach i irysach... .














Miś Babulin miał w sobie coś takiego, że od razu poczułam: to taki mój miś, najwspanialszy w świecie. Dzisiaj jestem już na tyle duża, by wiedzieć, że inne dzieci też mają swoje najwspanialsze misie i że Babulin nie był może aż tak wyjątkowy, jak sądziłam wtedy, kiedy świat kończył się na domu, ogrodzie i sąsiedniej ulicy. Oboje z Babulinem mieliśmy po prostu swoje sprawy. Oboje byliśmy pieszczochami. I lubiliśmy słodycze....










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...