Pragnę donieść, że na początku tego tygodnia doczekaliśmy się lampeduziańskiego, zupełnie samodzielnego, zwiedzania miejsca zamieszkania. Dumnie przechodziła przez pokoje, zahaczała o kuchnię i nawet progi nie były jej straszne. Z przejęciem komentowała każdy swój krok, palcem wskazującym różne dziwy ujawniając. Do tej pory to było kilka samodzielnych kroków i chodzenie za rękę. Tyle radości i to z obu stron, więc w weekend po najprawdziwsze buty do chodzenia ruszamy.
Muszę nadrobić Lampeduziańskie zaległości - tak bardzo się zmienia z każdym dniem i rozwija.
W weekend będzie nieco z Jej drogi, którą już teraz zupełnie samodzielnie zaczęła kroczyć.
Dzisiaj szkoleniowo na Radzie Pedagogicznej - doszły kolejne papiery, w które owiniemy się już wkrótce.
Radziliśmy przy kubkach herbaty, w której każdy chciał utopić niejeden arkusz.
Dodatkowa praca jakoś nie spotkała się z poklaskiem - po prostu trzeba będzie się przyzwyczaić -
jak do każdej zmiany. Narzekanie nic nie daje,chyba nawet nie przynosi ulgi,
więc głowa do góry, pewnych rzeczy nie zmienimy.
Ja już swoją podniosłam, szukając jednocześnie słońca, czego i Wam na weekend życzę:)
Niesamowite emocje budzą pierwsze samodzielne kroki dziecka :-)) Brawo dla córeczki :-) I jakie śliczne ma papucie :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy:)
OdpowiedzUsuń