sobota, 10 marca 2012

Adaptacja Larssona wyborna jak pasta z sercem

Ujmująca Lisbeth, przystojny Blomkvist, genialna muzyka (Trent Reznor i Atticus Ross) - dla mnie udana, nawet bardzo adaptacja powieści Larssona . Bo jeśli coś wpada w ręce Davida Finchera reżysera Siedem, czy Podziemnego kręgu, to ogląda się to wygodnie, miękko, czując wokół opowiadaną historię, z której jak z gorącej, energetyzującej kawy unosi się para, choć w tym przypadku kawa nawet na moment nie stygnie i wciąż smakuje najlepiej... .



Wczoraj drobny zakup (bluzka), przyciągający mnie naszywką ... jak ładnie wygląda, gdy po Made in nie występuje China. 

Dziś zaległa kolacja w całości i bez odrobiny mojej pomocy stworzona przez Pana Tau - dla mnie :) Było pysznie i żałuję, że tak rzadko to się zdarza. A i Pan Tau przyznał się, że to była dla niego przyjemność. 


Krewetki - uwielbiam - czosnek, pietruszka i masło.  Na bagietce tajemnicza pasta...

Pasta:
Mascarpone, gorgonzola lub lazur, kapary, trochę masła i odrobina musztardy - wymieszane z sercem:)



2 komentarze:

  1. Też o dziwo podobał mi się ten film (co bardzo rzadko mówię w stosunku do adaptacji książek, które wcześniej czytałam)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szwedzka wersja dla mnie nie do przejścia po przeczytaniu powieści, a powyższa dynamiczna i nie nudna dla czytających. Ci, którzy nie czytali wolą szwedzką wersję.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...