Wczorajsze wieczorne zanurzenie zaowocowało rozmową z Urszulą Antoniak reżyserką filmu Code Blue. Nie była to rozmowa bezpośrednia, a przeprowadzona przez Olę Więcką na łamach Wysokich Obcasów.
Ostatnio bardzo stronię od takiego kina - nie mam siły na dźwiganie takich tematów, uciekam, zamiast się w pewien sposób oswajać - tak jest wygodniej, chowam się, stronię, zamykam oczy. Z wiekiem nabrałam wrażliwości - czy to możliwe?
Jak mówi sama reżyserka - "Code Blue to film nie tyle religijny, ile duchowy". I dalej "Cały projekt wyszedł z tego pomysłu, że śmierć żyje wokół nas. Każdego dnia się o nią ocieramy, ale tego nie dostrzegamy".
"Miałam research, którego wolałabym nie mieć. Zmarł mój mąż i przez pół roku obserwowałam, jak znika wspaniały, piękny mężczyzna, którego znałam. Na końcu ważył 40 kilo, miał złamany kręgosłup, był ślepy, sparaliżowany".
"Bardzo lubię myśleć o lokacjach i postaciach jako o metaforach. Metaforą tego szpitala jest katedra, a pielęgniarka jest mniszką".
A film - kontrowersyjny, trudny, o intymności, której nie chcemy oglądać, "obrażający uczucia" - jak to się niektórym odczuło na Festiwalu w Cannes do tego stopnia, że opuścili seans. Czy się odważę? I czy będę miała z kim o nim porozmawiać?
A ja znalazłam w wywiadzie jeszcze taki smaczek:
"Ludzie rzadko używają języka, żeby coś powiedzieć. Oczywiście język może być używany do wyrażania emocji, dzielenia się nimi, ale częściej służy zakłamywaniu rzeczywistości. Język to taka maszyna do ukrywania rzeczy, do prezentowania siebie w lepszym świetle, do jakiegoś teatru słowa". Piękne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz