poniedziałek, 20 sierpnia 2012

O tym jak słuchałam czterech filozofów z fletami w Raju

Mężczyzna patrzy światu prosto w twarz, jakby świat ten został stworzony ku jego potrzebom 
i urobiony ku jego upodobaniom. Kobieta zerka na świat z ukosa, pytająco, a nawet podejrzliwie.
 
                                                                                                                      Virginia Woolf Orlando

Na gorąco.
Jeszcze się żarzy we mnie dźwięk.
Snuję się od rana czterofletowo, bo cztery kobiety wczoraj wygrały na tym instrumencie miłosne pieśni muzyki dawnej - a moja opowieść była tak bardzo współczesna.
Marzenia, nadzieje, wątpliwości… Johannes Ockeghem (1410 – 1497) pojawiały się we mnie, współgrając z tytułem jednego z wykonanych utworów.
We wnętrzu klasztoru, gdzie myśli nie cichną, łapałam myśl za myślą, jak oddechy, zastanawiając się - może to banalnie zabrzmi, ale nad miłością właśnie.
Mąż - Pan Tau - zaciągnięty tam przeze mnie, urzeczony flecistkami, jednak po wszystkim powiedział - jak dla mnie chaos kompozycyjny, brak punktu zaczepienia. Bo ta muzyka nie jest taką, do jakiej dziś jesteśmy przyzwyczajeni. Ale ja odnajduję się w tych tak nieprostych historiach, jak nieprosta przecież bywa miłość. Znajduję punkty zaczepienia, harmonijnie porządkuję chaos, a to wszystko, bo kocham.
A kobieta? Właśnie takie - jak ten niezwykły koncert - jest jej myślenie o miłości, a wynika to z tego, że Serca kobiet są zawiłe [...] - jak zauważa Virginia Woolf.

Cezary Zych - dyrektor festiwalu - do każdego z koncertów dołączał słowo - oj niebanalne;), a poniżej to, jakim obdarzył Snów Consort - duński zespół, który tworzą :Patricia Roa Johansen – flety prosty, Camilla Bachhausen – flety proste, Christina Lauridsen – flety proste i moja ukochana, znana z poprzednich koncertów jako solistka  -Bolette Roed – flety proste, kierownictwo artystyczne:

Idealny wykonawca muzyki dawnej i idealny słuchacz muzyki dawnej to z definicji filozofowie. Nadając muzyce sens podejmują próbę innego spojrzenia na świat przeszłości w połączeniu ze światem dzisiejszym. Muzyka dawna dzisiaj to przecież nasze okno na historię, a poprzez historię nasze okno na teraźniejszość. Muzyka tak otwarta na nowe sensy, bo nie związana z żadnym sensem raz i na zawsze, znajduje swoją rację istnienia w poszukiwaniu w niej sensu. Muzyka pisana na consort viol da gamba jest arcyciekawym pretekstem do filozofowania, bowiem jest w niej i potrzeba harmonii (sięgamy kosmosu) i potrzeba dialogu (sięgamy religii) i potrzeba współpracy (sięgamy polityki) i potrzeba bliskości (sięgamy miłości) i potrzeba ciszy (sięgamy medytacji) i potrzeba samotności (sięgamy tajemnicy). To wszystko jest w takim samym stopniu dawne jak współczesne, w takim samym stopniu historyczne jak dzisiejsze. Pozornie czterech muzyków grających na czterech instrumentach należących do tej samej rodziny, a w rzeczywistości czterech filozofów rozpoczynających rozważania, których dalszy ciąg chcą przekazać znacznie liczniejszej grupie słuchających ich filozofów.

Więc jak przystało na słuchającego filozofa - w myśl filozofowania Pana Zycha :) - sięgałam kosmosu, religii, miłości, medytacji, tajemnicy - zaspokajając wyżej wymienione potrzeby... a za Virginią Woolf patrzyłam na pojawiające się myśli z ukosa, pytająco, a nawet podejrzliwie.

 A czy nie jest trochę tak, że mężczyzna patrzy kobiecie prosto w twarz, jakby została ona stworzona ku jego potrzebom i urobiona ku jego upodobaniom. A kobieta zerka na mężczyznę z ukosa, pytająco - doszukując się nieustannie wzajemnej inspiracji, zadziwień, gier słownych, porywów, czarów? Oby nigdy nie miała powodów, by patrzeć podejrzliwie.


Muzyka w Raju tu strona- festiwal - w Seminarium Duchownym w Paradyżu - po raz dziesiąty, ja w nim piąty raz, choć nie tak intensywnie jak zawsze, ale mam nadzieję na jeszcze jeden koncert.
Kawa i sernik paradyski - obowiązkowo - w klasztornych jadalniach serwowane sercem przez przystojnych i szalenie miłych studentów seminarium - może byli wśród nich tacy, którzy patrzyli światu prosto w twarz- choć dla nich tym światem jest Bóg.















Bolette Roed, foto: mat. pras./fot. Jette Jørs


15 komentarzy:

  1. Bardzo lubię Twoje słowa, przenosisz do miejsca, koncert musiał pobudzić wiele zmysłów, zwłaszcza w takim miejscu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poza tym, że Virginia i Ty macie absolutną rację z tym "zerkaniem z ukosa", to kocham jeszcze ciszę klasztorną i tę błąkającą się w pustych kościołach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cisze trudno było - chyba, że celowo zbłądziło się w niejeden zakamarek:) A ta cisza wyzwala tak głośnie myśli...

      Usuń
  3. Bardzo do mnie to zerkanie z ukosa przemawia. I aż mi się zachciało muzyki znów, ale tak, żeby się jej dało dotknąć - jak u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ukosa, a jakże!!! A i muzyka na wyciągnięcie ręki:)

      Usuń
  4. Tyle pięknych słów u Ciebie :-) A ta muzyka prawie dźwięczy w uszach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a i cieszę się, że słuchamy jej razem.

      Usuń
  5. dawno nie czytałam tak natchnionych słów o muzyce dawnej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię muzykę dawną, kiedy śpiewałam w chórze, to był mój ulubiony repertuar :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykle wszechstronna z Ciebie osoba i z z tak niełatwym repertuarem sobie radząca.

      Usuń
    2. Mam trzy zamiłowania, muzyka, literatura, gemmologia

      co do reszty - bywam ignorantką :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...