Dopełniamy zatem zdania i już zmieniamy końcówki!!!
DOPEŁNIACZ kogo? czego? (nie ma) i odpowiedź córeczki Poli, Bai, Taty, Mamy, Baby. itp.
Ja także zmieniam Mianownik - zbędne kilogramy na Dopełniacz - nie ma zbędnych kilogramów. Zaczynam i obym wytrwała w Dopełniaczu. No, po drodze będzie Celownik - komu? czemu? przyglądam się zbędnym kilogramom - gdy stawać na wadze będę często. Choć jeszcze na razie jest przed oczami Biernik - kogo? co? widzę - zbędne kilogramy. W Narzędniku jeszcze -z czym idę? - ze zbędnymi kilogramami, no i chcę raz na zawsze skończyć z Miejscownikiem - o czym myślę? - o zbędnych kilogramach.
Dopełniacz z pytaniem pomocniczym pojawił się także na dzisiejszym drugim koncercie Rajskim.
Ale od początku.
Przyjechałam z koleżanką - Pan Tau jakoś nie wyraził chęci na dalsze muzykowanie dawne, więc z córeczką w objęciach został.
Jeszcze przed koncertem, udając się w miejsce gdzie król chodzi piechotą, natknęłyśmy się na poniższym korytarzu seminarium na postać jakże czarującą w swoim pośpiechu, w kruczoczarnych włosach - z żelazkiem w ręku i instrumentem w pokrowcu kołyszącym się na ramieniu i to kołysanie udzieliło się nam
i właśnie kołyszącym się i poniekąd tęsknym wzrokiem odprowadziłyśmy muzyka do końca korytarza.
I jakież było nasze zdziwienie, gdy po niedługiej chwili stanął przed nami mandolinista ( o tak - mężczyzna grający na mandolinie i odnoszący sukcesy) izraelski Avi Avital i vitalność naszą wzniósł na wyżyny zasłuchania. Czarujący w swoim oddaniu mandolinie, czarujący takie czarownice jak my, łase na - dźwięki - nic innego;)
Tym bardziej było czarująco, że wraz z nim i klawesyn (a na nim Joanna Boślak-Górniok) przędł swoją subtelną sieć pajęczo - dźwiękową - którą odkryłam właśnie w Paradyżu i w którą łapię się za każdym razem - i moje myśli jak rosa o poranku wraz ze mną - i harfa (Maria Christina Cleary) - tak pięknej budowy, jak piękny dźwięk z siebie wydaje. I Beethoven i Bach i Vivaldi ożyli pod palcami tej zdumiewającej Trójki i uwiodła nas każda nuta pulsująca żywo w naszych otwartych sercach. I lirycznie i wesoło.
Jeszcze przed koncertem, udając się w miejsce gdzie król chodzi piechotą, natknęłyśmy się na poniższym korytarzu seminarium na postać jakże czarującą w swoim pośpiechu, w kruczoczarnych włosach - z żelazkiem w ręku i instrumentem w pokrowcu kołyszącym się na ramieniu i to kołysanie udzieliło się nam
i właśnie kołyszącym się i poniekąd tęsknym wzrokiem odprowadziłyśmy muzyka do końca korytarza.
I jakież było nasze zdziwienie, gdy po niedługiej chwili stanął przed nami mandolinista ( o tak - mężczyzna grający na mandolinie i odnoszący sukcesy) izraelski Avi Avital i vitalność naszą wzniósł na wyżyny zasłuchania. Czarujący w swoim oddaniu mandolinie, czarujący takie czarownice jak my, łase na - dźwięki - nic innego;)
Avi Avita fot. materiały prasowe |
Jednak wciąż w myślach miałyśmy deser - i to wcale nie ten sernikowy, który i tak w przerwie gładził nasze podniebienia - ale muzyczny i nie tylko, bo tego wieczoru mieli królować przede wszystkim utalentowani mężczyźni.
I tu pojawił się Dopełniacz z pytaniem pomocniczym.
Muzycy z The Danish String Quartet nie zagrali.
Frederik Øland – skrzypce
Rune Tonsgaard Sørensen – skrzypce
Asbjørn Nørgaard – altówka
Fredrik Sjölin – wiolonczela - poza zasięgiem naszych przynajmniej dwóch zmysłów!!!
I ciężko byłoby odgadnąć powód niebanalny w swojej banalności - złamana ręka jednego z duńsko-norweskich muzyków i to na naszej polskiej ziemi!!!
Młode niespokojne dusze hulały w myśl naszego powiedzenia: gdyby kózka nie skakała i przerobione na potrzeby wieczoru : to by rączki nie złamała.
Dyrektor festiwalu tym bardziej wyraził swoje ubolewanie, że muzycy od 2 lat przygotowywali się do wystąpienia na wrześniowym festiwalu w Monachium, z którym łączyli wielkie nadzieje, bo byli faworytami.
Teraz zamiast stawić czoła paradyskiej publiczności, łamią serca przed niedoszłą monachijska publiką.
Pocieszyłam się zatem wnętrzem seminaryjnym i otworzyłam ramiona na zastępcze koncerty równie piękne.
Zostawiam Was zatem z Avi Avitalem i Bachem w jego wykonaniu na początek dnia.
Aromatyczna kawa, dialog muzyczny z przystojnym mężczyzną od rana.
Jakże inspirująco, niebanalnie, znakomicie. Chłońcie!
I tu pojawił się Dopełniacz z pytaniem pomocniczym.
Muzycy z The Danish String Quartet nie zagrali.
Frederik Øland – skrzypce
Rune Tonsgaard Sørensen – skrzypce
Asbjørn Nørgaard – altówka
Fredrik Sjölin – wiolonczela - poza zasięgiem naszych przynajmniej dwóch zmysłów!!!
I ciężko byłoby odgadnąć powód niebanalny w swojej banalności - złamana ręka jednego z duńsko-norweskich muzyków i to na naszej polskiej ziemi!!!
Młode niespokojne dusze hulały w myśl naszego powiedzenia: gdyby kózka nie skakała i przerobione na potrzeby wieczoru : to by rączki nie złamała.
Dyrektor festiwalu tym bardziej wyraził swoje ubolewanie, że muzycy od 2 lat przygotowywali się do wystąpienia na wrześniowym festiwalu w Monachium, z którym łączyli wielkie nadzieje, bo byli faworytami.
Teraz zamiast stawić czoła paradyskiej publiczności, łamią serca przed niedoszłą monachijska publiką.
Pocieszyłam się zatem wnętrzem seminaryjnym i otworzyłam ramiona na zastępcze koncerty równie piękne.
Zostawiam Was zatem z Avi Avitalem i Bachem w jego wykonaniu na początek dnia.
Aromatyczna kawa, dialog muzyczny z przystojnym mężczyzną od rana.
Jakże inspirująco, niebanalnie, znakomicie. Chłońcie!
Próbowałam się skupić na grze tego (kogo, co? - kogo czego?)Avi Avitala...ale on taki ładny;)
OdpowiedzUsuńKocham dopełniacz - kogo czego nie ma? Zbędnych kilogramów:)
Uśmiałam się...a ten Paradyż to koło Zielonej Góry?
Około 60 km od Zielonej Góry. A do zbędnych kilogramów to tylko z uśmiechem trzeba podchodzić:)
UsuńAvi...Ave! Ach! :) Bach od zawsze kojarzy mi się z latami dziecięcego siadania przy pianinie i uczenia się nut. Nie cierpiałam się wtedy bachować. Bo Jan Sebastian był dla mnie za skomplikowany, żmudny, wymagający. Dzisiaj doceniam. Już zawsze kojarzyć mi się będzie z rozmową. Jedna ręka swoje, druga swoje, jedna pyta, druga odpowiada, klawisz za klawiszem. Bacha grać to zaszczyt i spora umiejętność. Ach ten Bach! :) Ach ten Avi! :)
OdpowiedzUsuńOsoba bachująca swego czasu potrafi najpełniej docenić Bacha właśnie - inaczej słucha, więcej słyszy.A porównanie gry na fortepianie do rozmowy - mistrzowskie. No, no - muzyk z Ciebie - brawo!
UsuńAAAAAA i jeszcze uwielbiam Bacha na klawesynie:) Ten dialog tam mnie wzrusza.
UsuńDziekuje Ci za te zbedne kilogramowe dopelniacze i za ten piekny dialog z mezczyzna ... :-) przy aromatycznej kawie i domowej ciszy brzmi wspaniale ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziekuje za odwiedziny oraz mile slowa ... Milego dnia. M
Ja też dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że porozmawiałaś z Avi Avitalem - zwłaszcza, że mieliście do dyspozycji domową ciszę;) Pozdrawiam.
Usuńto ja z przyjemnością dialog podtrzymam ;)
OdpowiedzUsuńAvi się cieszy, że tylu chętnych;)
UsuńPięknie, mam takiego kota - muzyka chóralna, poważna jak najbardziej współczesna... o jak pięknie
OdpowiedzUsuńchociaż te połamańce to szkoda, bardzo
dopełniłam się, pewnie inaczej, ale jednak :) dziękuję
Słyszałam chóry na żywo i Lacrimosa w tym wykonaniu - aż po dreszcz.
Usuń