Co znają prawdę, skryta w słowie,
Że tam, gdzie wisząc nad przestrzenią,
Brzegi wieczności się zielenią,
Przedarłszy czasu mdłe osłony,
Wzgórzami tęsknot otoczony,
Zakwita ogród niezbadany,
Zaczarowany, obłąkany -
Zaczarowany skonem zorzy
I obłąkany mgłą bezdroży! [...]
Bolesław Leśmian Ogród zaklęty
Znalazłam się w zaklętym ogrodzie, a skąd wiem?
Dzień wcześniej poszukiwałam pewnej książki w internetowych księgarniach, a po przybyciu na miejsce lektura znalazła mnie sama, stojąc dumnie na półce, złapała mnie wzrokiem. I już nie było odwrotu.
Weszłam zatem w Zbyt głośną samotność Bogumiła Hrabala, samotność niełatwą, mocną, prywatną, która z myśli nieprzerwanej utkana i tym bardziej słyszalna w cichym miejscu róż, kwiatów i ziół, drewnianych domków na obrzeżach Kamienia Pomorskiego, pięć kilometrów od morza, z pomidorami malinówkami od zaprzyjaźnionego ogrodnika, ze świeżym pieczywem dostarczanym rankiem przez właścicielkę z pobliskiej małej piekarni, gdzie bułka z pomidorem i dymką z każdym kęsem kusiła smacznie, kąsając podniebienie i była w tym jakaś prawda zamknięta we wspomnieniu smaku z dzieciństwa.
Wiedziona zatem myślą hrabalowska za rękę, przemierzałam ogród zaklęty także w jego słowach, gdzieś po drodze jaśniał Coetzee i jego Powolny człowiek (kiedyś czytałam Hańbę, więc znaliśmy się w pewnym sensie) - niedokończony, bo czasu zbyt mało - ale znajdziemy się i dokończymy ten dialog... .
Będąc jeszcze na studiach pamiętam jak siwowłosa już przeobficie jednak wciąż piękna i taka pełna dostojeństwa, ale i ciepła Pani Profesor od łaciny, która na tablicy kaligrafowała jak nikt inny- opowiedziała nam na jednym z pierwszych spotkań swoją historię - do której często wracam i którą uwielbiam.
Jeszcze jako młoda studentka biegła w wielką ulewę z przyjacielem chodnikiem i w pewnym momencie zauważyła na ruchliwej ulicy książkę, której strony przewracane były podmuchami jeżdżących samochodów i mokły od deszczu. Z szacunku ogromnego do książki, nieobojętna na tak okrutny los słów i wiedziona zdziwionym wzrokiem przyjaciela odradzającego wyczyn, wtargnęła na jezdnię i cudem unikając potrącenia, chwyciła książkę, tuląc ją mocno do siebie i bohatersko ratując przed całkowitym zniszczeniem. I jakież było jej zdziwienie, gdy zorientowała się jaką to pozycję trzyma w dłoni - podręcznik do łaciny. I wtedy już była spokojna i wiedziała, że mimo niezadowolenia rodziców, którzy mieli dla niej inne plany, dobrze wybrała.
A Wy macie historie, w których książka znalazła do Was drogę?
Bolesław Leśmian pierwszą strofą otworzył drzwi do ogrodu różanego.
I niekiedy po mocnym deszczu, a nawet gradobiciu,
zamykałam oczy i trwałam - pachniało tak osobliwie, że nawet anioły
milczały... .
I nie było wśród róż cierni, które przecież wcale nie potrzebują ogrodu, by sięgać tam, gdzie boli najdotkliwiej - choć właśnie takie lektury wybrałam z tamtejszej półki - niewakacyjne, raczej bez słońca.
Róże Paula Raymenta, bohatera powieści Coetzee, w miejscu, w którym się rozstaliśmy już nie miały płatków, a może bardziej - jeszcze nie miały -... zostałam z taką nadzieją, bo tyle się jeszcze mogło wydarzyć. 60 strona z 260 - ile na tych 200 może być nadziei?
Lampeduzianka skończyła dzisiaj półtora roku!!!
Piękna historia....też bym pewnie wtargnęła ;)
OdpowiedzUsuńBez wahania:)
Usuńgdyż, ponieważ, albowiem, wielbię cytaty - robię teraz głęboki japoński skłon w Twoim kierunku, za ten Hrabalowy.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam i podkreślam i zapisuję i wracam często:)
Usuńksiazka do wielokrotnego czytania i odkrywania jej ciagle na nowo...
OdpowiedzUsuńMy się zmieniamy, więc i treści odczytujemy też w odniesieniu do siebie.
UsuńZnalazłaś się w raju:)
OdpowiedzUsuńLubię poezję Leśmiana i tą Twoją w postach...
I ja Leśmianowi się kłaniam i dziękuję Tobie:)
UsuńPięknie to wszystko opisałaś... A historia z Panią Profesor - intrygująca! :)
OdpowiedzUsuńOna sama też taka jest - jak jej historie:)
UsuńPozostaję pod wrażeniem wiecznym, ciągłym i niezmiennym. Wracam do "Dziwnych losów Jeane Eyre" zawsze kiedy najdzie mnie ochota. Nie wiem czy ona wpłynęła na moje życie, czy je zmieniła. Nie wiem. No może uwierzyłam w taką wielką i prawdziwą miłość? I tak ją realizuję tę moją miłość :-)
OdpowiedzUsuńInspiracja najpiękniejsza, więc jak można nie wracać i nie dziękować za słowa.
Usuńniespodziewana niespodzianka czeka na Ciebie na mym blogu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie - pierwsze moje i do zabawy wkrótce się włączę.
Usuń