Od planów tych największych, ale też od takich malutkich zamierzeń.
Spędzam z sobą coraz mniej czasu - i wakacje już nie te same, co kiedyś - bez porannego rozleniwienia, bez książki ciąganej w jeziorowe plenery, bez roweru, biblioteki, kina, dużych miast, w których kawa na starym rynku, bez częstych odwiedzin u kuzynek, koleżanek.
Lubiłam takie wakacyjne, niezobowiązujące, wolne bycie ze sobą.
Wczoraj na wspomnianych Spotkaniach Artystycznych spotkałam osobę, u której przez dwa lata uczestniczyłam w zajęciach Qi gong - pobudzaniu energii życiowej przez medytacje w ruchu. Gdy zaszłam w ciążę - zrezygnowałam. Zachęcała do powrotu i powiedziała jeszcze, że patrząc teraz na mnie widzi, że się zmieniłam, dojrzałam.
Więc odmieniona, dojrzalsza inaczej pojmuję czas.
A czas odkąd jest 16 miesięczna już Lampeduzianka to:
- wcześniejsze wstawanie - około 7 - 7:30z wtulaniem się w siebie i słuchaniem rozkosznego mama;
- później nocniczek pełen niespodzianek i słowo kupa wypowiadane w skupieniu.
- śniadania przeciągające się, zabawne, chętne, na które kaka (kaszka), po których obowiązkowe myju, myju;
- czas do południa - spacerowy już na własnych nóżkach - bez wózka, gdzie podnoszony z ziemi kama (kamień) zachwyca nieobliczalnie i kwiatki wąchane marszczeniem noska i żaden przechodzień nie jest wolny od zaczepki i uśmiechu;
-następnie kolej na odpocznienie senne nawet do 2 godzin, gdzie udaje mi się tyle zrobić i jeszcze pobyć ze sobą;
- po śnie zabawa, poczytywanie - siedzę na podłodze, a ona wybiera książeczki, przychodzi i siada między moimi nogami tyłem do mnie- a to to?(a co to?) i odpowiadam, później sama pytam i słyszę np kote (kot), konana (konewka) bądź odgłosy zwierząt albo wskazuje na coś, mówiąc tam, tutaj. Na razie opowiadam, co widzę na obrazkach, dodaję wyrazy dźwiękonaśladowcze i tak lubi najbardziej;
- później znowu spacerowo, po czym kąpu, kąpu (kąpiel) i lulu (sen), a wtedy czas znowu tylko mój - no jeszcze mężowy też troszkę:)
Od niedawna Malutka, gdy poznaje kogoś nowego w większym gronie, to przybiega, chwyta się mojej nogi i mówi :mama, mama... chyba mnie przedstawia:) |
A potwierdzenie znalazłam u Twardowskiego:
Nie ma czasu
Nie za bardzo wiadomo jakże to się dziejeże czas wtedy przychodzi gdy go wcale nie ma
i w sam raz tyle tylko ile go potrzeba
nawet we śnie gdy ciało podobne do duszy
kto ma czasu za dużo wszystko czyni gorzej
jeżeli kochasz czas zawsze odnajdziesz
nie mając nawet ani jednej chwili
na spotkanie list spowiedź na obmycie rany
na smutku w telefonie długie pół minuty
na żal niespokojny i na rozeznanie
że dobrzy są mniej dobrzy a źli trochę lepsi
bo w życiu jest tylko morał niemoralny
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMaly tez zawsze kurczowo trzyma sie mojej nogi jak poznajemy nowe osoby i mowi: mami mami...a moze one przedstawiaja w ten sposob swojego obronce?
OdpowiedzUsuńjak te nasze dzieci sie pieknie rosna-Maly skonczyl 24 miesiace,wlada 3 jezykami( polski,niemiecki i dziecinny),spaceruje bez wozka-uwielbia gonic wiewiorki(jego zdaniem to koty:))
Brawo dla Małego i jaki poliglota z niego - zasługa rodziców:)
Usuńdzieci ucza lepszej organizacji, ale mimo tego jakoś tego czasu dla mnie coraz mniej :)
OdpowiedzUsuńdzieci uczą lepszej organizacji - wyjęłaś mi to z myśli:)
UsuńPiękna Malutka :)
OdpowiedzUsuń