Dla was drapię
strupy myśli,
dla was w supły
wiążę słowa...
Maria Peszek
Jeden wieczór, jedna noc i poranek wystarczą.
Babsko - bo kuzynki dwie i koleżanka.
Mój pierwszy odkąd Lampeduzianka ze mną.
Jeden namiot - potrzebny nad ranem.
Pośród światła, muzyki, ludzi z nieco innymi snami niż moje.
Ze znajomymi widzianymi tylko na Woodstocku.
Tłumnie. Głośno. Barwnie.
Emir Kusturica wraz z orkiestrą - czysta podskakująca w rytm energia!
Wypełniam się po brzegi, gdy Maria śpiewa ze sceny :
Ogień w głowie mam,
w sercu siwy dym
i wierzę jej na słowo!
A jej słowa... widziałam, jak walczyły u innych, tych stojacych, zasłuchanych, potakujących - nie fanów.
Trudny to koncert, bo i godzina zamkniętych oczu.
Trudny, bo przecież publiczność wymagająca - nie do końca jej własna.
Uwiodła!
Była też wyczekana przeze mnie :
uwielbiam Marie Peszek i jej "Rosol" :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do akcji"Z pazurem"http://choccolla.blogspot.de/2013/08/chcecie-powtorke.html
Jak ostatnio - podejmę wyzwanie!
UsuńZazdroszczę :-) Lato, Woodstock i Peszek - obłęd ;-)
OdpowiedzUsuńPełnia wakacji!!!
UsuńIle ja bym dała za obecność na koncercie Peszek. :)
OdpowiedzUsuńPragnienia się spełniają:)
UsuńOj, ja na Marii nie byłam. Całonocna podróż dała Nam w kość i wcześnie poszliśmy spać. Szkoda, że nie wiedziałam, że będziesz, wypiłybyśmy jakieś Woodstockowe sobersbry :)
OdpowiedzUsuńSomersbry!
UsuńW takich okolicznościach - koniecznie!
UsuńBrakuje mi Marii koncertowo, ale może jeszcze ją gdzieś upatrzę... bardzo lubię i zazdroszczę deko
OdpowiedzUsuńścikam pięknoty
Wypatruj i powodzenia!
UsuńJa mogłam jedynie oglądać Woodstock przez internet, ale nie dla Peszek a dla Huntera i Kabanosa. ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że można choć tak!
UsuńWoodstock każdego roku , jednak te dwa ostatnie mnie ominęły. Nie wiedziałam,ze był Emir, och:( mam ochotę ugryzć się w tyłek, coś bym wykombinowała:)
OdpowiedzUsuńMnie ominęły dwa wcześniejsze - wiadomo córeczka:) A Emir - oj potańczyłam!
Usuń