siała złote po całym okręgu promienie [...]
Homer Iliada
Wczoraj powitała mnie różanopalca bogini jutrzenki - Eos - którą udało mi się z okna chwycić za dłonie.
Mitologia z lekcji przenosi się do codzienności. I nad Jutrzenką się pochylam, wspominając poniższy fragment:
Piękne oblicze młodej bogini jaśnieje rumieńcem zorzy porannej, a wśród szarych świtów zakwita jej szata barwy szafranu.
W jakieś wiosenne rano ujrzała Eos z wysokości nieba urodziwego królewicza Titonosa i zakochała się w nim, i zapragnęła go poślubić. Ale że był człowiekiem, uprosiła wpierw Dzeusa, by mu dał nieśmiertelność. Lata mijały w szczęśliwym pożyciu małżonków, gdy nagle Eos zauważyła zmianę: oto barki Titonosa pochyliły się, włosy stały się rzadkie i siwe na skroniach, twarz, dawniej tak cudna, pokryła się zmarszczkami. Titonos starzał się z każdym dniem bardziej. Gorzko płakała młoda bogini! Zapomniała bowiem prosić Dzeusa, by wraz z nieśmiertelnością dał mu wieczną młodość. Nie było już rady. Titonos mając kilkaset lat zgrzybiał zupełnie, zdziecinniał i stał się taki maleńki, że żona kładła go do kołyski i ze wstydu przed bogami chowała za parawanem, skąd dochodziły jego słabe jęki i skomlenia. W końcu Dzeus przemienił go w świerszcza.
I nie sposób nie przypomnieć sobie filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona - i wymownej sceny końcowej, w której żona tuli niemowlęcego męża... .
Lampeduzianka przetarła mi na dobre oczy swoim porannym śpiewem dla lali - Lulilaj moja ciuletko - prawie na melodię kolędy, którą nieco przetworzoną śpiewałam jej niekiedy do snu.
Słuchałam jak zaklęta - odtworzyła to sama.
Ale ona słownie zadziwia nas już od tak dawna i wpadamy pomiędzy to, co mówi i już nie ma odwrotu. Zdania jeszcze nieporadne, ale już tworzy połączenia, które wychodzą jej zadziwiająco dobrze.
Gdy trzymała dziś płytę w ręku, padły słowa - Tu Ania piewa lalala... .
I tak w zasłuchaniu, zapatrzeniu trwamy z Malutką, która w lutym skończy już 2 lata, odwiedzamy wspólnie już miesięcznego kuzyna - Sianusia, który - jak wspomniana Eos - też różanopalcy, a Lampeduzianka w rozterkach i zadumaniach nad tym, jaki on jeszcze malutki, no i kiedy wreszcie będzie się z nią bawił.
I jeszcze...
dwa słowa, które niosą tyle przyjemności - ogródek przydomowy. Wywalczony, bo więcej chętnych było - swego czasu okupiony nawet łzami - ale udało się - jest nasz!!! Zarośnięty, zaniedbany - bardziej przypomina tajemniczy ogród, ale 101 metrów i dwa orzechy stojące dumnie tchnęły we mnie ducha, który w ten weekend zgarniał liście, wyrywał chwasty i cieszył się jak dziecko - kawałkiem dzierżawionej ziemi przy kamienicy przez nas zamieszkanej. Herbaciany toast dopełnił całości. Wkrótce zdjęcia.
Lampeduzianka jest przeurocza :)
OdpowiedzUsuńi to niesowite jak dzieci zapamiętują i potem odtwarzają.
Moja przyjaciółka ma synka- Stasia, który w styczniu kończy dwa latka. Jestem ze Stasiem bardzo związana ( w oczekiwaniu na swój cud) i ostatnio byłam w szoku jak przez okres dwóch tygodni zaczął nazywać mnie ciocią Kasią, mojego męża wujka Freda i pytać o naszego psa.
Dzieci są niesamowicie spostrzegawcze i to wspaniały moment kiedy z dnia na dzień robią się coraz bystrzejsze itp.
:)
Właśnie te skoki powodują, że stajesz jak wryta! Nasłuchujesz, co tam Maluch sobie nuci pod nosem, a tu nagle całe zdania, dobre przypadki i czasy, a pamięć - niewyobrażalna:) Cudnie, że masz takiego Stasia przy sobie:)
Usuńa co do ogródka...toż to rewelacja. ja niedawno nabyłam działkę rekreacyjną nad jeziorkiem i wiosny nie mogę już doczekać, żeby zacząć tam tworzyć swoje miejsce :)
OdpowiedzUsuńa kawałek ziemi nad jeziorem to marzenie...
UsuńCzekam na zdjęcia tajemniczego wyczekanego ogrodu...
OdpowiedzUsuńI zachwyt nad słowami małego ludzika dobrze mi znany. Wsłuchuję się codziennie, dziwię, spisuję, chłonę, podziwiam...
Zdjęcia niedługo! I mi nie obce wsłuchiwanie, dziwowanie, spisywanie i nagrywanie:)
Usuńmietowo-kakaowej herbaty jeszcze nie pilam...
OdpowiedzUsuńhttp://choccolla.blogspot.de/
Osobliwa w smaku;)
UsuńA i już zaglądam w nowe progi Twoje.
Usuńpiękny mit przywołałaś i córa taka duża - nas też zawsze zdumiewa dziecięca mądrość w przekazywanych informacjach i obserwacji świata :) i ten ogródek przy kamienicy, niemal zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńW mitach zaczytuję się ostatnio najmocniej. No właśnie przy kamienicy:)
UsuńSuper! Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńŚliczna ta Twoja Córunia! :)
OdpowiedzUsuńA takie poranki z pięknym wschodem słońca - u mnie nie do zobaczenia. Las przysłania. Pozostaje zachwycać się zachodami...
Ale za to masz las na wyciągnięcie wzroku i węchu:)
UsuńPięknie napisane:)Słowotwórstwo małego człowieka musi być niezwykłe i zabawne:)
OdpowiedzUsuńO kawałek zielonego na pewno warto było zawalczyć:)
Pozdrawiamy:)
Sama się przekonasz - nie do opisania są zmagania Maluchów z językiem:)
UsuńDopóki nie miałam bliższego kontaktu z dziećmi, wydawało mi się, że to takie śmieszne stworki. Moi siostrzeńcy regularnie udowadniają, że dziecko jest niebywale interesującym zjawiskiem, a jego rozwój odbywa się dosłownie z dnia na dzień i niezwykłą frajdę sprawia wychwytywanie jego kolejnych etapów.
OdpowiedzUsuńGratuluję ogródka!! :)
Te etapy, skoki rozwojowe - nie do uwierzenia - ile się dzieje w tak malutkiej główce!
UsuńSame miłe wieści.
OdpowiedzUsuńMoże latarnia albo chociaż mała latarenka w ogrodzie znajdzie swoje miejsce. :)
Mam nadzieję, że będzie sercem tego miejsca:)
UsuńCieszę się z wami tym kawałkiem z chwastami;) Sama mam chaszcze i pole na własność - fajne uczucie:)
OdpowiedzUsuńDzieci to słowo - twórcy, powinny mieć swój słownik, moje odmieniają przez przypadki jak im pasuje;)
Pole - to kawał ziemi masz!Brawo!
UsuńTaki słownik rozbawiałby do łez i zachwycał niezmiennie.
Cudna Lampeduzianka :-) I jaka modnisia ;-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam swojego ogródka, na razie nawet nie chcę go mieć, ale może kiedyś mi się odmieni :-o
Masz najbliższych z ziemiami tak niezwykłymi, że sycisz się tam:)
UsuńA modnisia z niej i lustro odwiedza często;)
Twoja córeczka jest wyjątkowa, ale Ty pewnie o tym wiesz, ja się zachwycam
OdpowiedzUsuńJak miło to słyszeć:)
Usuń