niedziela, 30 listopada 2014

"Sońka" Karpowicza głęboka, głębsza, najgłębsza... .


Dawno, dawno temu – tak Sonia zaczynała  szczególne zdania, które grzęzły gdzieś w krtani, zatrzymywały się na gładkich, bezzębnych dziąsłach, by ześliznąć się na powrót w ciało: do płuc, serca i kurzu, zbijającego się w kłębki pośród starych, zużytych narządów. Ale niekiedy po tym «dawno, dawno temu», niekiedy jednak słowa pokonywały opór, przebijały tkankę mięsa i czasu, wybrzmiewały do końca i dopiero wtedy na powrót zagłębiały się w ciele: przez uszy wędrowały do mózgu, tam szukały miejsca, tam czekały, aż sen rozluźni zdarzenia, aż poluzuje problemy – wtedy to, który to już raz, słowa śniły się jako historie, i dobre, i złe, zależy którędy patrzeć, kiedy się obudzić i dokąd nie dotrzeć”.






Jak opisać "Sońkę"?
Jedyne co mogę, to wykorzystać do tego cytaty, one jeszcze do tej pory zawracają mi w głowie.

Tej książki się nie czyta... Ją się czuje. Zupełnie tak, jak we fragmencie:
Wypełniało mnie szczęście, szczęście rozsadzało ,mnie jak oddech nadmuchaną żabę, ulewało się poza mnie, biegło na pola i łąki, biegło do lasu i pod pierzyny. maszerowały po mnie ścieżkami mrówki, tylko od spodniej strony, pode mną, od skóry, tej schowanej we krwi. 



Tą książką się człowiek staje, tą historią, bohaterką, językiem... .
Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam z powodu piękna.
To historia, która porusza, poszerza, rozciąga uczucia i jest przewiązana najcudniejszą wstążką języka. Właściwie to nie potrafię o niej pisać. Ją się cytuje. Tam jest wszystko.
I łza, jak ta Sońki, toczy się po policzku:  
„A z jej prawego oka, z którego lata starły kolor, popłynęła wielka łza. Nie toczyła się żywo: najpierw wolno się formowała, formowała, aby z trudem się oddzielić. To nie była przezroczysta łza, tylko mlecznobiała. To nie była mokra łza, tylko nieznacznie wilgotna. Ta łza tak naprawdę była grudką soli. No i ona maszerowała zmarszczkami Soninej twarzy, jak gąsienica po starym, wykręconym liściu, bez nadziei na przepoczwarzenie czy przepotwarzenie, aż wreszcie, ominąwszy usta, spadła z brody na podłogę, gdzie rozprysła się w solny miał.”








A Karpowicz w wywiadzie dla Zwierciadła:

Sońka to postać prawdziwa, taka osoba naprawdę żyła w jednej z podlaskich wsi. I choć jej życie nie przekłada się dosłownie na to, co jest w książce, sama historia wojennego romansu dziewczyny ze wsi z niemieckim oficerem podczas drugiej wojny światowej - od początku mnie urzekła, pociągnęła za sobą. Nosiłem ją w sobie trzy lata. 


A w "Książkach. Magazynie do czytania" artykuł Ryszarda Koziołka.



Czas przyspieszył. Odliczanie na palcach jednej ręki ile Casablanka była w październiku w przedszkolu. Listopad nieco łaskawszy - niecałe dwa tygodnie. Walczymy z kaszlem, katarem, uchem.
Trudny czas, choć wiem, że nieunikniony, tym bardziej, że przedszkole uwielbia.
Październikowy Dzień Edukacji we Wrocławiu z Przyjaciółką na herbacie słodzonej rozmową zawsze wytęsknioną.


A to ogród październikowy jeszcze. Aż trudno uwierzyć, że jutro już grudzień.



13 komentarzy:

  1. "Sońka" czeka na półce od miesiąca. Może nawet dłużej ... ?
    Ciągle to nie TEN czas.
    Ciągły niedoczas, ciągle inne czekające doczytania lektury, a przecież podskórnie czuję, że ta książka wymaga skupienia szczególnego.
    A ilekroć spojrzę w "Sońki" stronę, to aż mnie telepie ;) , aż żal do niedoczasu mną szarpie ... I muszę zawsze choćby wziąć ją do ręki, dotknąć okładki, kolejny raz docenić nadzwyczaj piękne "opakowanie". Prawda ... ? :)
    Już niedługo. Za chwileczkę zwolni mój czas.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chodziłam wokół "Sońki" - dotykałam,tuliłam, zaglądałam, wąchałam i czekałam na moment. Początkowo myślałam, że ogród latem będzie najlepszy,czasu zabrakło, lato odeszło. Już wiedziałam, że nie ma na co czekać.
      Doskonale Cię rozumiem, też czekam na zwolnienie. Czas.
      Pozdrawiam, uśmiechając się do Ciebie.

      Usuń
  2. Jakoś po "Cudzie" nie mam serca do Karpowicza.

    A propos chorób, to początek grudnia jakby łaskawszy - na mrozie zarazki zamarzają;)Zdrówka dla Was:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam całą historię, która nie do końca pozostawia obojętnym i zastanawiałam się czy do niej nie nawiązać. Jednak udaje mi się oddzielić twórczość od twórcy. "Sońka" jest dla mnie doskonała i zasługuje na czas jej poświęcony, a twórca - myślę, że stracił wielu czytelników i z pewnością ciężko mu będzie zdobywać nowych.
      Zdrowie nam się przyda i dziękujemy za zimową nadzieję:)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
    2. Oj nie zrozumiałam, że o książkę chodziło, myślałam, że o jego ostatnią prywatną historię - stąd moje powyższe wywody;)

      Usuń
  3. Nie pamiętam już gdzie, chyba w "Hali Odlotów" Karpowicz pięknie mówił o tym, jak to urodził się, by napisać Sońkę, dziś Ty równie pięknie o niej mi przypominasz. Już kolejny raz powracam dzięki Tobie do tego, czego nie powinnam pominąć. Wiem, co znajdę pod choinką. Też pragnę płakać z powodu piękna.
    Pozdrawiam, życząc zdrowia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądam "Halę Odlotów", ale nie trafiłam na Karpowicza:( jednak to samo mówi w wywiadzie zwierciadłowym i to się czuje.
      Zdrowie u nas na wagę złota.
      Pozdrawiam zimowym tchnieniem.

      Usuń
  4. "Sońka" ważna, docierająca głęboko, poruszająca.
    Jak ładnie napisane: "na herbacie słodzonej rozmową zawsze wytęsknioną".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się bez zawahania, jeśli chodzi o "Sońkę".
      A taki cukier ;) działa pobudzająco!

      Usuń
  5. Sońkę muszę przeczytać, zachęciłaś mnie... uściski buziaku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to książka, którą wrażliwa dusza powinna przeczytać;)

      Usuń
  6. ta Sońka to chyba bardzo zmetaforyzowana jest, prawda?
    czy jest w niej realizm magiczny?
    pozdrawiam grudniowo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. I zmetaforyzowana i w realizmie magicznym zanurzona. Ważna.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...