czwartek, 4 kwietnia 2013

Malina Prześluga i Robert Romanowicz widnieją już na moich Kartach Mocy

Chcę pomóc dzieciom oswoić przedmioty i zjawiska, które nie zawsze są jednoznacznie piękne. 
Z nimi przecież też się stykamy. Nie na wszystko trzeba mówić od razu "Fuj! Nie chcę mieć z tym do czynienia!". W jednej z moich sztuk pojawia się postać reklamówki foliowej ze sklepu Żabka. 
Ta reklamówka jest święcie przekonana, że jest żabą. Jeżeli w tych zwykłych przedmiotach odnajdzie się jakiś rodzaj magii, to się człowiek nigdy nie będzie nudził, świat nie będzie szary, zawsze znajdzie się w nim coś fascynującego. 
                                                                                             
                                                                                                 Malina Prześluga ( Gazeta.pl Poznań)



To, co tworzy Malina Prześluga, znane mi było już wcześniej.
Koleżanka z pracy przygotowała przedstawienie na podstawie jej sztuki Najmniejszy Bal Świata,
w którym bohaterami są Oczko w Rajstopie czy Gęsia Skórka.
Już wtedy wiedziałam, że mówi również do mnie, że jej światy, jej bohaterowie to moja rzeczywistość.


Z Ziuzią spotkałam się w bibliotece.
Spojrzałyśmy na siebie i wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółkami.
To jak wygląda, zawdzięcza Robertowi Romanowiczowi, który zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia.
Lampeduzianka jeszcze troszkę poczeka, bo za duża jeszcze Ziuzia dla niej, ale w przyszłości to będzie się działo.

Codzienność Ziuzi i  jej rodziny jest jak nakrycie głowy autorki na zdjęciu z okładki (ja widzę spódnicę w grochy).
I u nas już magia słów Lampeduzianki jej "Czary-mary, hopu-skopu" trącają o Ziuziowy świat.
Zwierzątka "na niby" które mi podaje, mówiąc - O zobać, kotek jest! Pogłaskam!
Rozmowy, które prowadzi z przytulanką w łóżeczku przed snem i opowieści, które jej wymyśla - takie na dobry sen swój i towarzysza snu. A i dla mnie nasza rzeczywistość niekiedy nieprawdopodobna jak ta oniryczna.

Niżej moje ukochane fragmenty.













Na blogu ilustratora Roberta Romanowicza znalazłam poniższy bajeczny rysunek i taki oto opis do niego:

Na świecie spotkać można przeróżne stworzenia latające, lecz tylko jedno z nich jest tak niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, ognisty ptak Cho Cho. Na co dzień żyje w krainie chłodu, skąd dostarczane są do naszych sklepów smakowite, kolorowe lody. Toro, wierny przyjaciel Cho Cho, odziany w ciepłe futro pomyślał, że można byłoby zacząć serwować ogniste lody. Na razie trwają testy, ale już niebawem będziemy mogli delektować się tym przysmakiem. Ja oczekuję delicji z niecierpliwością.



8 komentarzy:

  1. oj, chyba też się zakocham, pędem ruszam jutro do biblioteki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubuję się w Roberta ilustracjach, piękne są :)

    OdpowiedzUsuń
  3. obrazki cudne. słowa podobnież.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeniosłam się sama na moment w czasy dzieciństwa - czytając zamieszczone fragmenty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja córeczka ma cudowną mamę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki nie znam ale od czego jest blogosfera:)Dziękuję za inspirację.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...