Simona Kossak
Niełatwo namalować portret "batalistki" i mistrzyni tajemnicy. Sceny z jej życia trzeba szkicować węglem i rysować cienkim ołówkiem, malować farbą i rozbielić akwarelą. Trzeba wycisnąć trochę czerwieni, zieleni oraz pasteli, ale też odrobinę kadmowej żółci i czarnej perły.
I trzeba wziąć dwa płótna. Po pierwsze opowiedzieć o niej, malując pejzaż Krakowa, a po drugie pokazać ją na tle Białowieży i puszczy. I należy oddzielić ( i nie oddzielić) obie części grubą kreską, zaznaczając na tym drugim obrazie, że pierwszy był tylko zaprawą w bojach przed drugim.
I trzeba przekonać tych, którzy ją znali, żeby opowiedzieli prawdziwą historię kobiety, która już za życia obrosła w mity. O swoim życiu w Krakowie Simona stworzy bowiem na potrzeby ciekawskich ładnie opowiedzianą bajeczkę. O życiu w puszczy opowie bowiem tak, że uwiedzie dziennikarzy wizją raju.
Anna Kamińska Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak
Niecodzienne to były chwile utkane z niezwyczajnego - jak głosi tytuł biografii - życia Simony.
Pierwsze spotkanie w Krakowie w pięknym nieco mrocznym dworze pośród obrazów i rodowych pamiątek, gdzie zaglądałam do pracowni Jerzego Kossaka (syna Wojciecha, wnuka Juliusza) wdychając zapach farb i spoglądając przez ramię na dopracowane końskie łby, by później wraz z Simoną i Glorią ( siostrą ) biegać po ogrodzie i opiekować się wypadającymi z gniazd ptakami, czy gonić po trawie za żółwiem. A drzewa pamiętające wiersze ciotki dziewczynek Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej szumiały wersami.
Zwieńczeniem podróży była Białowieża, a dokładniej oddalona o 6 kilometrów leśniczówka Dziedzinka- bajeczne miejsce bez prądu i wody, gdzie warowała przy nodze gigantyczna locha Żabka, domagając się pieszczot, a niepokorny kruk Korasek zachowywał się jak "oswojony bandzior i złodziej".Sowa, myszołowy i popielice w filiżankach lokatorzy jak się patrzy.
To była osobliwa podróż do miejsc niezwykłych, rajskich, ludzi mocnych i odważnych, pasji nadzwyczajnych, gdzie dowiadywałam się o kindersztubowym dzieciństwie, studiach, zawiłej relacji z fotografikiem Lechem Wilczkiem i walce o swoje miejsce na ziemi i o przyrodę.
Radiowe gawędy przytoczone w biografii zawróciły mi w głowie swoją uniwersalnością:
Dzięki badaniom nad skakauszkami, australijskimi gryzoniami, wiemy już dokąd prowadzi zimny chów. Otóż wniosek pierwszy wysnuty na podstawie wyników eksperymentów nieustanny życzliwy kontakt pomiędzy dorosłymi a nowo narodzonymi dziećmi gryzoni, nieustanne głaskanie, karmienie, czyszczenie i zabawy, bez odrzucenia i karcenia jakiegokolwiek małego zwierzątka, i to we wczesnym dzieciństwie, od momentu przyjścia na świat, decydują o możliwości zawiązana w ogóle przyjacielskich układów z grupą tego samego gatunku. Gdy tego zabraknie we wczesnym dzieciństwie, nie nadrobi się tego już później żadnymi staraniami. Brak czułości i kontaktów z wieloma życzliwymi krewniakami równa się samotnictwo i przykry charakter w dorosłości. Kolejny wniosek: kontakty cielesne i zabawy dzieci z rodzicami są niezbędne przy późniejszym uczeniu się, pracy w grupie, dla dobra grupy.(...) Przenieśmy to wszystko na ludzi (...).
Radiowe gawędy przytoczone w biografii zawróciły mi w głowie swoją uniwersalnością:
Dzięki badaniom nad skakauszkami, australijskimi gryzoniami, wiemy już dokąd prowadzi zimny chów. Otóż wniosek pierwszy wysnuty na podstawie wyników eksperymentów nieustanny życzliwy kontakt pomiędzy dorosłymi a nowo narodzonymi dziećmi gryzoni, nieustanne głaskanie, karmienie, czyszczenie i zabawy, bez odrzucenia i karcenia jakiegokolwiek małego zwierzątka, i to we wczesnym dzieciństwie, od momentu przyjścia na świat, decydują o możliwości zawiązana w ogóle przyjacielskich układów z grupą tego samego gatunku. Gdy tego zabraknie we wczesnym dzieciństwie, nie nadrobi się tego już później żadnymi staraniami. Brak czułości i kontaktów z wieloma życzliwymi krewniakami równa się samotnictwo i przykry charakter w dorosłości. Kolejny wniosek: kontakty cielesne i zabawy dzieci z rodzicami są niezbędne przy późniejszym uczeniu się, pracy w grupie, dla dobra grupy.(...) Przenieśmy to wszystko na ludzi (...).
Jednej z samic urodziło się dwoje dzieciaków. (...) I było dla mnie niepojęte dlaczego jeden z tych koźlaków jest bardzo silny, dominujący, a drugi jest niebywale ustępliwy, chowający się po krzakach, ustępujący wszystkim naokoło. (...) Okazało się, ze to jest tylko charakter. Jeden z nich był pewny siebie i dość szybko podporządkował sobie inne koźlątka, a drugi - wszystkie sarenki mogły mu grać na nosie, a w dzieciństwie szanse miały identyczne. I okazało się, że pierwsze zabawy małych sarenek zdecydowały o jego randze w stadzie dorosłych saren. I chcę tu powiedzieć złotą regułę dominacji, ponieważ jest ona ważna dla wszystkich zwierząt i wszystkich ludzi (...) : nie najsilniejszy zwycięża, tylko zwycięzca staje się najsilniejszym. Jak to możemy przełożyć na nasze stosunki? Jeśli synek albo córeczka nie reprezentuje krzepy fizycznej, bezczelności, tupetu, to wcale nie znaczy, ze jest ten nasz dzieciak skazany na to, by się podporządkowywać, być wykonawca poleceń, nie być nigdy nikim ważnym. Nieprawda, jeśli pomożemy zdobyć dziecku pierwszy, drugi, trzeci sukces, wszystko jedno, w konkursie recytatorskim czy na podwórku, to hodujemy przyszłego zwycięzcę, a zwycięstwo zrobi z niego krzepkiego człowieka (...).
Nawet nie wiem kiedy luty czmychnął, a tu już kolejny miesiąc macha na pożegnanie. Właśnie marcowo jeszcze, poświątecznie, słonecznie pozdrawiam Was i wymowna zieleń ławki niech przypomina, że już niedługo kolor ten rozgości się wokół nas na dobre.
Wspaniała książka. Nie znałam wcześniej Simony, kojarzyłam tylko nazwisko, ale z malarstwem właśnie, a nie z Białowieżą. Pięknie i interesująco napisana biografia niezwykłej kobiety.
OdpowiedzUsuńWłaśnie u Ciebie ją wypatrzyłam - dziękuję za inspirację!!!
UsuńNie znałam, teraz poszukam i poczytam :) dziękuję
OdpowiedzUsuńślicznie wygladacie :)
Dziękujemy i zapraszam do lektury!:)
UsuńPiękne dziewczyny na wiosennej ławce!
OdpowiedzUsuńDostałam album Kossaków na 18-stkę od ś.p. dziadka. Nie wiem co z nim zrobiłam, bo wtedy wolałam impresjonistów, a sceny batalistyczne kojarzyły mi się z kiczem. Dziś mi żal, ze względu na dedykację, która tam była.
A ten cytat o małym zwycięzcy muszę zapamiętać:)
Pozdrówka!
To takie ważne, sentymentalne prezenty, którymi zachwycamy się niekiedy dopiero po długim czasie. Oby się odnalazł!
UsuńOj tak, ten cytat jest wyjątkowy:)
... zwycięzca staje się najsilniejszym... zwycięstwo zrobi z niego krzepkiego człowieka... - Twoje zaznaczenia przenoszę do siebie...
OdpowiedzUsuń... jak tam wiosennie i czule na tej ławeczce:)
Ila ja Twoich cytatów przeniosłam do siebie, to nawet nie zliczę!
UsuńCzułości na ławeczkach i nie tylko... - wiosenne Tobie życzę ;)
wiesz, trzymałam w ręku w minioną sobotę i odłożyłam... zamówiłam 3 inne w Empik-u.
OdpowiedzUsuńjeszcze nie przyszły, ale chyba zaczynam żałować, że jednak nie zdecydowałam się na Simonę. Twój wpis gdzieś mi uciekł, stąd nie wiedziałam, że aż tak warto.
tymczasem zamówiłam:
1. Szwedzi. Ciepło na północy
2. Nic zwyczajnego o Wisławie Szymborskiej
3. Calm
i ta trzeciej pozycji słuszności nie jestem pewna ;)
no nic...
pozdrawiam Dziewczyny! :)
Wiem, że spodobałaby Ci się Simona. Ale "Szwedzi" podobno świetna, a "Nic zwyczajnego" czytałam i polecam - tyle tam wzruszeń! Calm - przeglądałam i grafiki ładne i wydanie, a treść - hmm... zależy kto czego szuka. Napisz później o wrażeniach.
UsuńWiosennością pozdrawiam.
Wyśmienita książka, ale i smutna. Bo i historia Simony to smutny dowód na to, jak pozbawione czułości, zimne dzieciństwo wpływa na całe życie człowieka.
OdpowiedzUsuńmam przed sobą lekturę.
OdpowiedzUsuń