w zasięgu naszej ręki. Tyle, że chęć takiego poznania mają tylko nieliczni, jest to przygoda uprawiana przez niewielu, namiętność, która rzadko pojawia się w człowieku
R. Kapuściński Lapidaria
Za sprawą "Dobrej krwi - w krainie reniferów, bogów i ludzi" odbyłam jedną z najbardziej zadziwiających podróży.
Nie na kanapie siedziałam, a na zimnej, okrytej wieczna zmarzliną, ziemi,
nie pierogi poświąteczne z kapustą i z grzybami zajadałam, a surowe ryby i mięso renifera popijając świeżą krwią,
nie w głos Lampeduzianki krążącej to tu, to tam wsłuchiwałam się, a trzyletniej krnąbrnej Aliny mieszkanki jednego z czumów - domów - namiotów Nieńców,
nie przy ogniu kominka się grzałam, a przy ognisku rozpalanym wewnątrz skórzanego namiotu za pomocą niskich traw i mchu.
Wszystko miało miejsce na Jamale - końcu świata jak tłumaczy się tą nazwę- na północy Syberii.
Magdalena Skopek wraz ze swoim zielonym zeszytem zamieszkała na kilka miesięcy wśród kasłajacych - czyli przenoszących się z miejsca na miejsce Nieńców. Wędrują, ale właściwie krajobraz niezmienny, bez punktu zaczepienia. Jej reportaż zapiera dech i zdjęcia magiczne.
Najpiękniejsza baśń jaką czytałam, tak nieprawdopodobna, a jednak prawdziwa.
Fragment książki unoszący się nad całą historią jak tańczący w czumie bajkowy dym (zdjęcie powyżej) :
Kiedy jesteśmy w podróży, pewne rzeczy, zjawiska, przestrzenie, pojęcia czy przekonania, wcześniej będące jedynie pustymi wyobrażeniami rzeczywistości, zaczynają w naszych głowach nabierać nowego, fizycznego wymiaru.
Mały cud zdarza się za każdym razem, gdy złożoność i niejednoznaczności świata budzą jakiegoś ślepca ze snu z otwartymi oczami.
Kontrast i inność wymuszają porównanie i zmuszają do myślenia, dziwią, zastanawiają, szokują. Bo trzeba zobaczyć wiele miejsc, aby, a i to nie jest pewne, mieć możliwość zrozumienia jednego. Żeby w ogóle móc zauważyć, że tata próba zrozumienia warta jest wysiłku. I to również jest celem podróży.
W Wysokich obcasach znajduje się wywiad z autorką, gdzie na pytanie czego się o sobie dowiedziała, odpowiada:
- Że nie jestem w stanie sama się ze sobą nudzić. Że im dłużej jest się w tym, co na pierwszy rzut oka wydaje się ''niczym'', tym więcej z człowieka wychodzi na wierzch. Okazało się, że mam w sobie tyle przemyśleń, emocji, życia wewnętrznego, że poradzę sobie z samotnością. I że taka otwarta przestrzeń jest mi potrzebna. Pewnie da się to też w codziennym życiu w sobie odnaleźć, ale myślę, że to dużo trudniejsze.
[...] Wiesz, te godziny spędzone przy ognisku w czumie, kiedy człowiek jest sam ze swoimi myślami, sprawiają, że stają przed oczami obrazy sprzed 15 lat, z dzieciństwa. Odkrywa się przeróżne wspomnienia. Każdy ma w sobie jakiś swój krajobraz. Ja mam tundrę.
Ile trzeba mieć w sobie odwagi na taką samotną podróż,
siły, by przetrwać w warunkach, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni.
Nagrodą jest wiedza o sobie samym, bo jak napisała autorka: w tundrze człowiek spotyka się bardziej
z samym sobą niż z kimś innym.
Jakie jest moje miejsce spotkania - jeszcze go nie znalazłam, wiem, że powinno być wymagające i czuję, że wciąż na mnie czeka.
A i mam przecież swojego renifera!