poniedziałek, 12 listopada 2012

Różanopalca Eos zaprosiła mnie do ogrodu spełnienia.

Już w szkarłatne Jutrzenka przybrana odzienie 
siała złote po całym okręgu promienie [...]
                                                                               Homer Iliada


Wczoraj powitała mnie różanopalca bogini jutrzenki - Eos - którą udało mi się z okna chwycić za dłonie.
Mitologia z lekcji przenosi się do codzienności. I nad Jutrzenką się pochylam, wspominając poniższy fragment:

Piękne oblicze młodej bogini jaśnieje rumieńcem zorzy porannej, a wśród szarych świtów zakwita jej szata barwy szafranu.
W jakieś wiosenne rano ujrzała Eos z wysokości nieba urodziwego królewicza Titonosa i zakochała się w nim, i zapragnęła go poślubić. Ale że był człowiekiem, uprosiła wpierw Dzeusa, by mu dał nieśmiertelność. Lata mijały w szczęśliwym pożyciu małżonków, gdy nagle Eos zauważyła zmianę: oto barki Titonosa pochyliły się, włosy stały się rzadkie i siwe na skroniach, twarz, dawniej tak cud­na, pokryła się zmarszczkami. Titonos starzał się z każdym dniem bardziej. Gorzko płakała młoda bogini! Zapomniała bowiem prosić Dzeusa, by wraz z nieśmiertelnością dał mu wieczną młodość. Nie było już rady. Titonos mając kilkaset lat zgrzybiał zupełnie, zdzie­cinniał i stał się taki maleńki, że żona kładła go do kołyski i ze wstydu przed bogami chowała za parawanem, skąd dochodziły jego słabe jęki i skomlenia. W końcu Dzeus przemienił go w świerszcza.


I nie sposób nie przypomnieć sobie filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona - i wymownej sceny końcowej, w której żona tuli niemowlęcego męża... .

Lampeduzianka przetarła mi na dobre oczy swoim porannym śpiewem dla lali - Lulilaj moja ciuletko - prawie na melodię kolędy, którą nieco przetworzoną śpiewałam jej niekiedy do snu.
Słuchałam jak zaklęta - odtworzyła to sama.
Ale ona słownie zadziwia nas już od tak dawna i wpadamy pomiędzy to, co mówi i już nie ma odwrotu. Zdania jeszcze nieporadne, ale już tworzy połączenia, które wychodzą jej zadziwiająco dobrze.
Gdy trzymała dziś płytę w ręku, padły słowa - Tu Ania piewa lalala... . 
I tak w zasłuchaniu, zapatrzeniu trwamy z Malutką, która w lutym skończy już 2 lata, odwiedzamy wspólnie już miesięcznego kuzyna - Sianusia, który - jak wspomniana Eos - też różanopalcy, a Lampeduzianka w rozterkach i zadumaniach nad tym, jaki on jeszcze malutki, no i kiedy wreszcie będzie się z nią bawił. 





















                                                                         I jeszcze...
 dwa słowa, które niosą tyle przyjemności  -  ogródek przydomowy. Wywalczony, bo więcej chętnych było - swego czasu okupiony nawet łzami - ale udało się - jest nasz!!! Zarośnięty, zaniedbany - bardziej przypomina tajemniczy ogród, ale 101 metrów i dwa orzechy stojące dumnie tchnęły we mnie ducha, który w ten weekend zgarniał liście, wyrywał chwasty i cieszył się jak dziecko - kawałkiem dzierżawionej ziemi  przy kamienicy przez nas zamieszkanej. Herbaciany toast dopełnił całości. Wkrótce zdjęcia.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...