Jeszcze drobny czas do wykorzystania, jak monety dźwięczące w portfelu.
Wiem, że nie wydam go na wielkie przedsięwzięcia. Raczej na moje małe - wielkie chwile z Casablanką i Leo.
Pomiędzy włożę jazdy z instruktorem, który nosi imię mojego syna!!!, słowa z książek ukradkiem nadgryzane, jak kanapka w pośpiechu.
W Wysokich Obcasach artykuł, może dwa, wzrokiem ogarnę, co mi w duszy zamiesza.
Jeszcze trening - ten endorfinowy - z instruktorką prawie wszystkich Polek, co mi kilogramy pociążowe wymazał jak gumką.
Nad warzywami się pochylę, by dyniową z imbirem i mlekiem kokosowym ogrzać duszę.
Może Trójkę z sentymentu włączę i zatęsknię za Michałem Nogasiem.
A ostatnią płytą Moniki Brodki podciągnę sobie nastrój do samego nieba.
25 listopada wracam do pracy.
Maciej Stuhr w wywiadzie udzielonym Hannie Halek dla Zwierciadła urzeka:
o dziadku, który mówił do niego "chłopino" i z którym to nie na ryby a w szachy... pokolenie mojego dziadka Tadeusza na przykład dostawało, mam wrażenie, większy ładunek wiedzy podstawowej, zwłaszcza humanistycznej, oczytania, ogólnej wiedzy z historii, geografii, o świecie. I była to wiedza trwała. Jak to się działo w czasach, gdy byliśmy pod różnymi zaborami i ministrami oświaty, tacy rozproszeni, porozbijani na mniejszości? Nie wiem, ale to jest właśnie to pokolenie: Władysław Bartoszewski, Jerzy Turowicz, Karol Wojtyła, przedwojenne matuzalemy z imponującą wiedzą.
o woreczku z odliczonymi ziarnami przypraw wrzucanym do świątecznego bigosu
o niepokojącej sile większości : która zawsze rodzi jakieś lenistwo, zaniechanie, zrzucenie z siebie odpowiedzialności. A to z kolei sprawia, że gdzieś nam ucieka samodzielne myślenie.
o rozczarowującym obieraniu ziemniaków, który stanowi dość smutny widok: w domu jestem spokojny i czasem smętny wręcz. Duża część ludzi jest przekonana, że taki on jak ja przychodzi do domu i tak śmiesznie obiera ziemniaki, ale to tak strasznie śmiesznie, że ta żona siedzi na kanapie i nie nadąża z ocieraniem łez ze śmiechu i tak codziennie.
o codziennej walce z egocentryzmem: ostatnio znajoma mojej żony powiedziała na przykład , że na plakacie jestem taki przystojny, że ona nie może przez to po nocach spać. I co? W takich chwilach diabeł megalomanii budzi się natychmiast i człowiek musi mu dać się wytarmosić, zamiast spokojnie pić cappuccino.
o tym, co buduje Macieja Stuhra człowieka : spotkanie z drugim człowiekiem, każda przeczytana książka, wiedza, doświadczenie. I porażka - ważniejsza niż sukces, bo z porażek mamy szansę zbudować mocniejszy dom, zamiast szukać schronienia w przypadkowych miejscach.
Ostatnio ponownie został ojcem (po 16 latach), w związku z tym pojawił się w Zwierciadle nowy cykl felietonów TataTadzika, w którym cały wachlarz emocji - od śmiechu do wzruszeń:
Mała główka, tułów, nóżki, rączki. O Boże!Paluszki! Nie policzyłem paluszków! Cztery. Cztery?Jak to?! A są tu jeszcze dwa. Czyli sześć?Nie, ten się chyba z powrotem zawinął. O matko! Nie, nie Ty, matko Tadzika, bohaterko moja!Ty sobie śpij, odpocznij, zbierz ponownie siły. Matkę moją metafizycznie wzywam, bom myślał, że czteropalczaste dziecko powiliśmy. To znaczy sześcio-. To znaczy... Śpij, wszystko będzie dobrze!
Najbardziej lubię położyć się obok niego. Jak pies. I jak pies swojego szczeniaka wąchać, doglądać, utulić łapą. No więc leżę, wącham, doglądam. Oto człowiek. Człowiek bez przeszłości. Człowiek o którym nie da się nic powiedzieć.
Inny mężczyzna mówi tak:
(…) Mój syn leży, ma szeroko otwarte granatowe oczy, którymi patrzy, chociaż podobno nic nie widzi. Małymi dłońmi przesuwa sobie świat przed nosem, zwiera i rozwiera palce cienkie jak u żaby. Stoję nad nim, a on mnie nie dostrzega, i wydaje mi się, że w jego niedojrzałym mózgu kryje się jakaś tajemnica.
(...) Wiem nawet, dlaczego nie umie jeszcze mówić – musi najpierw zapomnieć to, co wie, bo to rzeczy zbyt wielkie dla słów. Dlatego tylko ślepo patrzy, przesuwa maleńkimi dłońmi świat, rozwiera i zaciska palce, wygina dłonie jak hinduska tancerka.
Musi wszystko zapomnieć, zanim wypowie pierwsze słowo, zanim przejdzie tę pierwszą inicjację, najboleśniejszą ze wszystkich – próg świadomości własnego istnienia. Potem będzie mozolnie, jak my wszyscy, odsłaniać prawdę, ściągać zasłonę z tego, co od zawsze tkwi w jego duszy (…)
Ale na razie wie wszystko. W swoim maleńkim, wątłym istnieniu jest oświecony, mój mały bodhi w czapeczce z tygrysem. *
* Szczepan Twardoch, Wieloryby i ćmy. Dzienniki 2007-2015
I zachwycam się tymi męskimi słowami dwóch wrażliwców, inteligentów i uśmiecham się do nich, bo trafiają w sedno, bo czują jakby mocniej i potrafią o tym mówić.
Miej dobry powrót do pracy :) pięknie się krzywi Leo... uściski
OdpowiedzUsuńDziękuję, a Leo to mistrz zaskakujących min.
UsuńZaglądam tu i wiem, że w obecnych czasach też są ludzie posiadający wiedzę:).
OdpowiedzUsuńUdanego powrotu do szkolnej rzeczywistości:)
Dziękuję :)
UsuńZnów pięknie słowem żonglujesz :)
OdpowiedzUsuńZachwycam się za każdym razem.
Wykorzystaj ten drobny czas jak najlepiej.
Łagodnego powrotu do pracy!
P.S. Coś wiem na temat niedoczytanych WO ;)
I kto tu mówi o żonglowaniu - mistrz :)Czasami artykuł lub dwa przeczytam, a i tak wiele radości z tego.Pozdrawiam:)
UsuńSłowa mężczyzn w tym poście urzekają... uwielbiam połączenie intelektu, wiedzy i wrażliwości... a ten najmłodszy bez słów oczarowuje:)
OdpowiedzUsuń"... podciągnę nastrój do samego nieba..." - Ty to potrafisz!!!
Ściskam najmocniej:)**
Zgadzam się z pierwszym zdaniem i podobnie się zachwycam.
UsuńWitaj...
OdpowiedzUsuńtyle czasu już minęło ... nieśmiało zaglądam to tu, to tam ...
pachnie tu u Ciebie cudnymi słowami, magią ich wypowiadania, nic się nie zmieniło...prócz Leo :)
Pozdrawiam serdecznie
Dobrze, że wróciłaś... mknę zatem do Ciebie :) Pozdrowienia śnieżne przesyłam.
OdpowiedzUsuń