środa, 20 czerwca 2012

Poświatowska po macierzyńsku

Lampeduzianka:
Trzysylabowa już : zaczęło się od słowa: korale kolale, potem była koparka kopalala, a i parasol palala - wiem, brzmią podobnie, ale jednak... . Wymienia bez zająknięcia imiona cioć : Aga, Monia, Iza, a gdy przychodzi czas na imię  Mariusz (wujek) to pojawia się paciu paciu i to jest zastanawiające.

Tańcząca po szamańsku, śpiewająca krasnalowo, uważna jak ważka na trzcinie, a zarazem rozbiegana jak wiatr, z poczuciem humoru i marszczeniem noska dla śmiechu - jakby chciała z niego strząsnąć motyla, niekiedy z zastanawiającym przechylaniem główki, by widzieć pod innym kątem, wierząc, że zobaczy więcej?



A przed snem oplata mnie swoimi malutkimi ramionami i zamyka w uścisku, w którym znikam - nie tylko ja jej, ale co ciekawe i ona mi daje najwspanialsze poczucie bezpieczeństwa.
I Halinę Poświatowską ukochaną odczytuję na nowo - po macierzyńsku:)
Kiedy pisałam pracę magisterską o jej języku emocji i zatapiałam się w listy i wiersze, nie patrzyłam jeszcze oczami matki, teraz widzę więcej:)



Bądź przy mnie blisko
 
Bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno

chłód wieje z przestrzeni

kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja

to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata




Kołysanka, którą słyszy z moich ust przed snem Fields of Gold  - wersja Evy Cassidy - Lampeduzianka jest cudownie wyrozumiała... .

4 komentarze:

  1. piękne słowa, to prawda dzieci uczą innego spojrzenia na świat i ufają bezgranicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. od dzieci mozna sie bardzo duzo nauczyc-moje ucza mnie luzu i radosci zycia:)
    a takie oplatanie raczkami kocham:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...